W firmach rodzinnych wartości przekazuje się z pokolenia na pokolenie – 5 kobiet mówi o rodzinnym biznesie
Kiedy tworzymy swój biznes oczami wyobraźni widzimy piękną przyszłość, w której nasze dzieci stoją na czele firmy i kontynuują rodzinną tradycję. Jednak, jak pokazuje życie, sam moment przekazania firmy wcale nie jest taki łatwy jak się wydaje. Z drugiej strony osoba, która staje na czele takiej firmy nie zawsze ma wszystko podane na tacy. Zapytałam pięć kobiet biznesu, które stanęły na czele rodzinnej firmy, o ich perspektywę. Co jest ich największym wyzwaniem i jak, tak naprawdę, wygląda prowadzenie rodzinnego biznesu.
Wg badania KPMG ogłoszonego w lutym 2020 zdecydowana większość właścicieli firm rodzinnych planuje przekazać zarządzanie firmą następnemu pokoleniu (85%). Wyraźnie mniej ankietowanych (61%) przewiduje, że przekaże własność firmy swoim potomkom. Może to świadczyć o tym, że starzejące się pokolenie zarządzających firmami rodzinnymi ma świadomość konieczności przekazania codziennych obowiązków swoim potomkom, jednak wielu z nich chce zachować nadzór nad kwestiami strategicznymi wspólnego biznesu.
Kiedy tworzymy swój biznes oczami wyobraźni widzimy piękną przyszłość, w której nasze dzieci stoją na czele firmy i kontynuują rodzinną tradycję. Jednak, jak pokazuje życie, sam moment przekazania firmy wcale nie jest taki łatwy jak się wydaje. Z drugiej strony osoba, która staje na czele takiej firmy nie zawsze ma wszystko podane na tacy. Zapytałam pięć kobiety biznesu, które stanęły na czele rodzinnej firmy, o ich perspektywę rodzinnego biznesu. Co jest ich największym wyzwaniem i jak, tak naprawdę, wygląda prowadzenie rodzinnego biznesu.
Firma rodzinna zmaga się z takimi samymi wyzwaniami rynkowymi jak każda inna w jej branży. Pierwszą różnicą jest to, że nie jest w korporacyjnej grupie, na której dofinansowanie można liczyć w przypadku kłopotów. To właściciele są wyłącznie odpowiedzialni za ewentualne niepowodzenia. Do tego, poza typowymi wyzwaniami związanymi z budowaniem zespołu i wykonywaniem zadań, członkowie rodziny podlegają jeszcze emocjom prywatnym, których nigdy do końca nie uda się rozdzielić. A jeśli rodzinność rozumie się szeroko, a ja ją postrzegam w kontekście wszystkich pracowników firmy, to odpowiedzialność za członków zespołu wydaje mi się silniejsza niż w przypadku firm kierujących się wyłącznie wynikiem ekonomicznym. – mówi Sylwia Ciszewska – prokurentka CAL prawdziwe drzwi z Suwałk.
Emilia Bartosiewicz Brożyna: Co jest największym wyzwaniem?
Anika Myśliwiec: Z mojej perspektywy – utrzymanie dobrych relacji rodzinnych. W rodzinie przedsiębiorców, gdzie każdy jest wychowany w duchu biznesu, trudne jest połączenie dwóch, czy nawet kilku osób, które chcą tego samego – dobra dla firmy, jednak patrzących z innego punku widzenia. Wymagająca jest komunikacja i uzyskanie zdrowego kompromisu, czasem schowanie swojej dumy i ego do kieszeni. Może to być bardzo rozwijający proces dla każdej osoby, jednak nie zawsze udaje się to z powodzeniem. Natomiast dla tych, którzy szukają kompromisu i odstawiają na bok swoje wartości i idee, bywa to niestety często zgubne wchodząc w tzw. źle rozumianą „pokorę”. Myśląc, że tak będzie lepiej, często na tym tracą, a w efekcie końcowym traci na tym firma. Mówi się, że siła w drużynie to sytuacja kiedy wszyscy kopią do tej samej bramki. W rodzinnym biznesie jest to bardziej skomplikowane i wymagające, bo mówimy o głębokich relacjach i uczuciach, które często zakrywają prawdziwą rzeczywistość. Sztuką jest utrzymanie w tym balansu.
Myślę, że wiele osób zastanawia się czasem nad tym żeby odejść i pójść na własny rachunek. Odważyć się i zrobić coś samego od początku udowadniając sobie i innym że potrafimy, bo może jesteśmy również tutaj dla naszego bezpieczeństwa, czy przemawia wtedy za nami lęk, a może duma? Z drugiej strony możemy myśleć, że to jest wysiłek i piękna idea połączyć wszystko w jedno i nie można się poddawać trzeba stanąć na wysokości zadania i odważyć się zostać i równoważyć to wszystko. Brzmi to jak rola dla prawdziwego akrobaty, jednak to jest najlepsze dla firmy, kiedy może czerpać siłę z dwóch biegunów pokoleniowych.
Dorota Waga: Firma rodzinna, z założenia, polega na planach długoterminowych. W odróżnieniu od innego rodzaju działalności nie chodzi o szybki wzrost, sprzedaż i wyjście. W firmach rodzinnych, wartość buduje się i przekazuje z pokolenia na pokolenie. Wyzwaniem niewątpliwie może być zaznaczenie swojego wkładu w jej rozwój, styl zarządzania lub wprowadzenie takich zmian, by nie naruszyć jednocześnie DNA firmy.
EBB: A co w sytuacji pracy z kontrehentami, którzy pamiętają Cię jeszcze jaką małą dziewczynkę?
Kornelia Ligaszewska – Leśniak: Firmę aquatherm Polska założył mój ojciec, który tworzył to przedsiębiorstwo przez całe swoje dorosłe życie. Już jako dziecko obserwowałam firmę i jej rozwój. Wielu specjalistów z branży zna mnie więc jeszcze z okresu, kiedy nie wystawałam nosem ponad stół konferencyjny. Teraz zarządzam całym przedsiębiorstwem, niejednokrotnie muszę więc wchodzić w konfrontację z tymi samymi ludźmi, którzy znają mnie jako dziecko. To nie ułatwia mi zadania. Dodatkowo jestem dość drobną kobietą, a działam w branży instalacyjno-budowlanej, zdominowanej przez mężczyzn. Jestem kobietą, lubię modę, dbam o wygląd. Jednak większość panów jednak już wie, że miła jestem tylko z wyglądu (uśmiech).
EBB: Znasz firmę od podstaw, obserwowałaś jej rozwój od wielu lat, czy wdrażanie Twoich pomysłów, rozwiązań jest łatwym zadaniem, a może przeciwnie?
Sylwia: To zależy. Są takie, które wdrażamy łatwo i sprawnie, są takie, których analiza wymaga czasu i pracy. Co więcej, nie oczekuję, że moje rozwiązania będą bezkrytycznie akceptowane przez Zespół CAL. Przeciwnie – jeśli wiem, że pomysł jest trudny, a przechodzi bez mrugnięcia okiem to szukam osoby, która odniesie się do niego krytycznie. Daję sobie i ludziom prawo do popełniania błędów, traktując je jako naturalną drogę poszukiwania najlepszych rozwiązań.
Anika: Oczywiście nie jest to proste, trzeba przejść pewną drogę, żeby się nie poddać i dotrzeć do swojego pomysłu. Jest wiele dróg, które do tego prowadzą. Najważniejsze, żeby pamiętać o uczciwości wobec samego siebie. Wybrać czasem trzeba tą trudniejszą drogę, z odwagą i wytrwałością jest to możliwe. Jest to bardzo ciekawe i inspirujące, poza tym że tworzymy coś, co jest widoczne na zewnątrz, zyskujemy bardzo dużo dla nas samych. Od pewnego czasu biznes rodzinny traktuję dodatkowo w ten właśnie sposób, swój własny rozwój osobisty.
Dorota: Od dziecka obserwowałam rozwój naszej firmy. Wiem, że to do czego doszliśmy jest wynikiem odważnych decyzji, ale przede wszystkim ciężkiej pracy. Zaufanie rodziców daje poczucie spokoju bezpieczeństwa. Chyba to jest największym plusem zarządzania rodzinną firmą. Rada Nadzorcza jest po mojej stronie (uśmiech).
Trudność decyzji zależy od jej skali. Niektóre decyzje podejmuję szybko, zdając się na intuicję. Inaczej bywa z decyzjami kluczowymi, wynikającymi z potrzeby rozwoju, czy jak w roku 2020, z potrzeby dostosowania się do aktualnej sytuacji. Przed wdrożeniem nowego projektu – czy to w hotelu, ośrodku jeździeckim czy w działalności touroperatorskiej, spędzam dużo czasu na analizie. Rozmyślam, rozmawiam ze współpracownikami, szukam potencjalnych rozwiązań. Mam jedną zasadę, nie narzucam nikomu swoich pomysłów. Lubię mieć poczucie, że wszyscy podchodzimy z entuzjazmem do nowych wyzwań.
EBB: Zawsze jest miło i przyjemnie?
Kornelia: Wdrożenie nowych pomysłów często kończy się niemal wojną w naszej rodzinie (uśmiech). A na poważnie – mamy z moim tatą bardzo podobne, twarde charaktery. Dlatego rozmowa i dojście do kompromisu nie są proste. Szanuję jednak zdanie ojca i wiem, że on liczy się z moim. Dzięki temu udaje nam się zmieniać firmę wspólnie. A jeśli dochodzi do eskalacji konfliktu, możemy zdać się na sztab lojalnych pracowników i współpracowników, którymi otoczyliśmy się przez lata – te nasze „dobre duchy” potrafią zdziałać cuda.
Podjęcie decyzji nie jest dla mnie trudne. Raz – jestem w firmie od zawsze; dwa – mam świetny zespół, z którym mogę każdą decyzję przedyskutować. To nie tu leży trudność pracy w firmie rodzinnej. Zachowanie obiektywnego spojrzenia to prawdziwe wyzwanie – dodaje Patrycja Cierocka – Szumichora, Dyrektor Kreatywna Patrizia Aryton.
EBB: Porozmawiajmy teraz o oddzielaniu sfery biznesowej od życia rodzinnego. Czy to jest w ogóle możliwe?
Sylwia: Nie oddzielam biznesu od życia rodzinnego, przecież CAL jest moją rodziną i moim życiem. Dosłownie i w przenośni. Starsza córka chętnie uczestniczy w projektach marketingowych firmy, młodsza przyjeżdża ze mną do pracy zajmując się swoją edukacją, a przy okazji nasiąkając atmosferą toczących się tu zadań. Z mężem o północy potrafię rozmawiać o planowanych zmianach. Jak to w życiu – to czasem przeszkadza, a czasem pomaga, jednak stale doskonalę swoją drogę work-life blended.
Dorota: Chyba nie oddzielam. To silniejsze ode mnie! Co więcej, wcale mi to nie przeszkadza. Nawet jeśli jestem na wakacjach, obserwuję rozwiązania w innych hotelach. Szukam ciekawych miejsc i ludzi do projektu Sielanka Travel. Staram się tylko nie zanudzać moimi tematami rodziny.
Kornelia: Wychowałam się w dużej rodzinie, sama jestem dumną mamą piątki dzieci. Z tym samym mężem od 16 lat. Więc rodzinnie chyba jestem tradycjonalistką. W domu dbam o to, żeby zawsze był obiad, mamy w domu kota i psa i uwielbiam posiedzieć przy kominku. Nie jestem więc typem zimnej bizneswoman – wydaje mi się, że te role da się więc połączyć.
Anika: Istotnie wiele czasu i rozmów poświęcamy na tematy firmy, jej dalszego rozwoju i myślę, że jest to produktywna troska, jest to dla nas oczywiste, bo tak działamy od zawsze.
EBB: Często wybierasz między rodziną a firmą?
Patrycja: To jest dla mnie najtrudniejsza sprawa. I wcale problemem nie jest rozmowa z tymi samymi osobami o otwarciu nowego salonu, a następnego dnia wspólne grillowanie (uśmiech). Z jakiegoś powodu wychodzi nam to doskonale, do tego stopnia, że nawet wakacje zdarza się nam wspólnie spędzać. Najtrudniejsze jest dla mnie natomiast niemyślenie o pracy, gdy wracam do domu. Zdarza się, że zamiast rozmawiać z dziećmi o tym, jak nam minął dzień; tylko z nimi siedzę i analizuję jakiś zawowody problem. W firmach rodzinnych związek emocjonalny z firmą jest dość specyficzny.