Polka za granicą: Wydobywam z kobiet drzemiącą w nich siłę – wywiad z Dominiką Zurawską ze Szkocji
"Moja sztuka jest wyrazista, dynamiczna i bezkompromisowa, wykorzystuje mocne kontrastowe kolory, aby pokazać energię, emocje i entuzjazm" - mówi Dominika Zurawska w wywiadzie specjalnie dla portalu LadyBusiness.pl w rozmowie z Martą Kurczewską - Koordynatorką ds. relacji z organizacjami Lady Business Club, właścicielką homely Veganizator.
Marta Kurczewska: W 2005 roku, niedługo po skończeniu Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, zdecydowała się Pani wyjechać z Polski do Wielkiej Brytanii – dlaczego akurat do tego kraju?
Dominika Zurawska: Kiedy skończyłam studia moi rodzice oraz młodszy brat mieszkali już od roku w Wielkiej Brytanii w Manchesterze. Wiedziałam, że bycie blisko mojej rodziny z pewnością pomoże oswoić mi się z tą dużą zmianą, jaką była zmiana kraju zamieszkania. Mój angielski był wówczas dobry, wiedziałam więc, że poradzę sobie z komunikacją. Manchester był dla mnie również miejscem bardzo atrakcyjnym kulturowo, wiedziałam, że znajdę tam możliwości rozwoju.
MK: Postawiła Pani na malarstwo, mimo, że na studiach doradzano Pani rzeźbę. Dlaczego skupiła się Pani na malowaniu portretów?
DZ: Wydaje mi się, że był to wybór intuicyjny. Na poczatku dzięki portretom i obrazom figuratywnym mogłam malować o swoich emocjach, przeżyciach. Opowiadać swoją historię. Kobieta i kobiece ciało są dla mnie potężnym i wdzięcznym narzędziem do wyrażania siebie. Nawet teraz po wielu, wielu latach nadal skupiam się na malarstwie kobiecym, dziś służy mi ono również do inspirowania, wzmacniania kobiet, wydobywania z nich głęboko drzemiącej siły i często uśpionych pragnień. Czuję, że malarstwo stało się dla mnie misją, poprzez którą namawiam kobiety do zrewolucjonizowania swojego życia.
MK: Jak wygląda Pani typowy dzień/ tydzień pracy? Czy w swojej pracy kieruje się Pani jakimiś sztywnymi zasadami (np. godziny, w których Pani pracuje, ilość zleceń w miesiącu)
DZ: Jestem osobą, która lubi mieć wszystko zaplanowane, zwłaszcza jeśli chodzi o pracę. Każdy dzień zazwyczaj zaczynam od kawy i pisania listy spraw do zrobienia, załatwienia, namalowania. Niestety przy byciu samotną super mamą, opiece nad dwoma psami, prowadzeniu domu i biznesu to planowanie nie zawsze wychodzi. Zawsze jednak mam jakiś plan B w rękawie i nauczyłam się być elastyczną.
Jeśli chodzi o samo malowanie, potrzebuję do tego ciszy i skupienia, więc większość pracy twórczej odbywa sie gdy mój 5 – letni syn śpi, jest w przedszkolu lub u taty. Jestem bardzo szczęśliwa bo należę do tych artystów, którzy całe szczęście nie narzekają na brak weny. Kiedy przychodzi mój czas sam na sam z płótnem, praktycznie zawsze znajduję inspirację.
W pracy biurowej, bo nawet biznes artystyczny taką posiada, pomaga mi moja przecudowna asystentka Elisa. Pracuje u mnie od poniedziałku do piątku i jest idealnym dopełnieniem mojego biznesu.
Patrząc na swój tydzień pracy to wydaje się, że jest zawsze bardzo intensywny, ale przecież praca, która jest pasją to czysta przyjemność, a bycie mamą Leona to błogosławieństwo i sama radość. Jedyną sztywną zasadą, której się trzymam w trakcie mojego tygodnia pracy jest znalezienie czasu, chociażby godziny, tylko dla siebie. Ładowanie własnych baterii, przebywanie sam na sam ze sobą, wsłuchanie się w siebie jest dla mnie ważnym elementem każdego tygodnia. Jeśli nie zadbamy o siebie, każda dziedzina naszego życia ucierpi.
MK: Zawody kreatywne takie jak malarz, rzeźbiarz czy muzyk nie kojarzą się z lukratywnym biznesem. Czy można zarabiać porządne pieniądze robiąc to co się kocha?
DK: Oczywiście, że można, trzeba tylko wiedzieć jak, mieć odpowiednie nastawienie mentalne i odpowiednie podejście do pieniądza oraz biznesu. A tego nie uczą w szkołach artystycznych. Przynajmniej w moich nikt nigdy nie szkolił nas ze sprzedaży sztuki czy nawet promocji. A przecież po szkołach artystycznych ludzie też chcą normalnie żyć i spełniać się w swoim zawodzie.
Na początku mojej działalności biznesowej nie posiadałam żadnej wiedzy, musiałam poświęcić ( i nadal to robię) wiele czasu na rozeznaie się na rynku sztuki. Musiałam poznać moich konkurentów, nauczyć się wyceniać swoje prace, znaleźć galerię, która chciałaby mnie reprezentować, organizować wystawy od A do Z i nauczyć sie sprzedawać. Zanim jednak wycenisz obraz i zanim go sprzedasz musisz sobie zadać pytanie, jakim artystą chcesz być, gdzie widzisz siebie za rok, za pięć i dziesięć lat. Jak wyobrażasz sobie swojego docelowego klienta. Jak już odpowiesz sobie na te pytania, szukaj dróg dostępu do tego klienta oraz sposobu na zbudowanie swojej marki, która takiemu klientowi będzie się podobać. O której on bedzie marzył. Oczywiście jest to proces bardziej złożony i często zajmuje miesiące jak nie lata. Moim marzeniem jest napisanie książki – poradnika oraz prowadzenie szkoleń dla wszystkich osób które myślą o swojej karierze artystycznej poważnie i chcą osiągnąć w życiu sukces. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się to marzenie zrealizować.
MK: Jak sama Pani pisze na stronie, Pani prace są wyraziste, przepełnione energią, używa Pani żywych kolorów i odważnych pociągnięć pędzla, aby nadać im dynamizmu – jak mniemam wynika to z tego jaką jest Pani osobą, z Pani charakteru (może się mylę!) Z drugiej strony można zamówić u Pani portret malowany ze zdjęcia. Jak podchodzi Pani do tego typu zleceń? Jak stara się Pani oddać charakter osób portretowanych, a gdzie jest miejsce na ekspresję siebie?
DZ: Portrety na zlecenie, zawsze maluję ze zdjęcia, ponieważ moje studio jest za małe by umieścić w nim modela. Zanim zacznę pracę nad portretem, jeśli jest to możliwe umawiam się na spotkanie lub rozmowę telefoniczną z osobą portretowaną. Przeprowadzam krótki wywiad na temat jej pasji, ulubionej kolorystyki, pytam o cechy osobowości. Pomaga mi to w stworzeniu bardziej personalnej wizji portretowanego. Czasami jestem proszona u dyskretne umieszczenie ważnej dla osoby portretowanej frazy, slowa, imienia, daty. Czasami nawet krótkiej poezji. Dzięki temu patrząc na swój portret widzi nie tylko swoją twarz ale i wspomnienia, fragmenty duszy.
Zanim zacznę pracę nad portretem pytam osobę zamawiającą, czy życzy sobie portret w moim stylu, czy preferuje portret, który jest podobny do zdjęcia. Powiem szczerze, że jeszcze nie zdarzyło mi się, aby ktoś poprosił o kopię zdjęcia. Jesli jednak taka sytuacja by zaistniała, również zgodziłabym się zrealizować takie zamówienie. Pomimo braku miejsca na własną ekspresję potraktowałabym to jako szkolenie warsztatu, wyzwanie. Takie powiększanie pudełka komfortu jest również bardzo ważne i rozwijąjace.
MK: Pani wystawy można było zobaczyć m.in. w Londynie, Glasgow, Barcelonie czy w Stanach Zjednoczonych. Ma Pani na swoim koncie także kilka międzynarodowych nagród, a sama Madonna kupiła swój portret Pani autorstwa. Co jest miarą sukcesu dla malarki? Ilość zamówień, ilość wystaw i otrzymanych nagród, czy może coś jeszcze? Co jest dla Pani miarą sukcesu?
DZ: Ilość wystaw, prestiż galerii oraz pieniądze to bardzo ważna i nieodłączna część sukcesu artystycznego. Jednak najważniejszym elementem dla mnie jest odbiorca mojej sztuki i to co on dostaje poprzez obcowanie z moimi obrazami. Zadowolony klient, gość galerii, który odczytuje w moich obrazach swoją historię i dzieli się tym ze mną i innymi daje mi poczucie spełnienia, wykonania misji. I to liczy się dla mnie najbardziej. Sukces to dla mnie możliwość organizowania wystaw mających na celu inspirowanie kobiet, odnajdywanie w nich siły oraz pomoc innym startujacym artystom, poprzez napisanie dla nich poradnika, prowadzenia szkoleń, Kiedyś powiedziałam, że dzięki swojej sztuce chciałabym stać się nieśmiertelna. Spotkało się to z różnym odbiorem, nawet śmiechem. Ja nie widzę w tym nic śmiesznego. Uważam, że każdy z nas może zostawić po sobie tak zwane legacy, które będzie służyć innym lata, może wieki. To jest dla mnie moja nieśmiertelność. Jeśli książka, którą chcę napisać byłaby wydana 20 lat temu i trafiłaby w moje ręce, oraz tysięcy innych studentów sztuki to rynek sztuki wygladałby inaczej i ludzie mieliby do tego typu biznesu inne podejście. Czy to nie byłby wspaniały sukces? Dziedzictwo?
MK: Czy myśli Pani, że miałaby podobne możliwości rozwojowe i zawodowe zostając w Polsce?
DZ: Szczerze, nie wiem. Jak pewnie wiesz moje rozstanie z Akademią Sztuk Pięknych było bardzo burzliwe i spaliło kilka mostów. Dodatkowo wystawa w Warszawie została odwołana, ze względu na nagość kobiet na obrazach. Zostały więc stwrzone duże blokady rozwojowe dla mnie w Polsce. Tutaj gdzie mieszkam jestem wręcz wciąż mobilizowana i bardzo doceniana za to co robię. To zupełne przeciwieństwo tego co działo się w Polsce. Rok temu zorganizowałam pierwszą po 12 latach wystawę w Gdyni, byłam bardzo zaskoczona ciepłym powitaniem i super odbiorem moich prac. Ale czy mój rozwój mógłby być taki sam jak w Wielkiej Brytanii? Myślę że na chwilę obecną tak, niestety 13 lat temu z pewnością nie. Dziś wiem, że opuszczając Polskę w 2005 roku podjęłam dobrą decyzję.
MK: Jakie ma Pani plany do co rozwoju swojego biznesu na najbliższe lata? Może ma Pani jakieś marzenia (nie tylko zawodowe), do realizacji których dąży i chciałaby się Pani z nami tym podzielić?
DZ: Mam bardzo duże marzenia i ogromne plany. Aktualnie współpracuję z naszym lokalnym uniwersytetem nad nowym innowacyjnym projektem, który musi pozostać jeszcze tajemnicą. Powiem tylko tyle, że zmieni on totalnie sposób odbierania sztuki, a także umożliwi obcowanie z obrazem w trakcie jego tworzenia. Ponieważ jest to projekt innowacyjny do czasu otwarcia nowej wystawy i prezetacji tego projektu jestem zobowiązana tajemnicą. Otwarcie wystawy „ my Queendom” odbędzie się 5 października 2018 roku w Paisley. Serdecznie zapraszam.
Myślę że sukces tego projektu otworzy wiele nowych drzwi dla mojego biznesu oraz przyniesie większe, lepsze możliwości wystawowe.
Jesli chodzi o marzenia niezwiązane ze sztuka, to od dawna marzę o kupnie małego domku w Hiszpanii, w niewielkiej miejscowości, gdzie nikt nie mowi po angielsku i będę zmuszona uczyć się hiszpańskiego. Hoduję arbuzy i domowe zwierzęta. Taka mała kolorowa idylla. A kolejnym marzeniem jest posiadanie autorskiej restauracji, wypełnionej sztuką i cudownym zapachem gotowanych potraw. Może nawet zaprosiłabym Pania Magdę Gessler, której jestem ogromną fanka. Obie dzielimy pasję do malowania i do gotowania.
MK: Czego wg Pani potrzebują kobiety, aby odważniej mówiły o sobie i realizowały swoje marzenia?
DZ: Muszą przede wszystkim dotrzeć do samego sedna swojego JA. Zdać sobie sprawę kim tak naprawdę są, o czym marzą, czego pragną. Czy żyją swoim życiem, czy też powielają schematy zakodowane w nich przez rodzinę, społeczeństwo? Jak już odnajdą swoje ja, odnajdą samoświadomość i do tego całym sercem pokochają siebie, wtedy odnajdą własną moc, która pomoże im osiągnąć wszystko o czym marzą, wszystko co jest zgodne z nimi. Staną sie boginiami, królowymi swojego życia, zaczną żyć naprawdę.
Dominika Zurawska – założycielka firmy D.O.M. Art Limited. Międzynarodowa, wielokrotnie nagradzana artystka malarka na stale mieszkająca w Szkocji. W swojej sztuce skupia się na portretach kobiecych, które rejestrują emocje i mistykę kobiecej natury. Jak sama artystka mówi: “Moja sztuka jest wyrazista, dynamiczna i bezkompromisowa, wykorzystuje mocne kontrastowe kolory, aby pokazać energię, emocje i entuzjazm.” Prace artystki znajdują się obecnie w wielu prywatnych kolekcjach w Polsce, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Francji, Norwegii, Grecji i w Stanach Zjednoczonych.
Marta Kurczewska – Koordynatorka ds. relacji z organizacjami w Lady Business Club, właścicielka firmy homely Veganizator z Krakowa, nauczycielka angielskiego, pasjonatka języków i kuchni roślinnej. Ukończyła Uniwersytet Łódzki na Wydziale Filologicznym, Zarządzanie Zasobami Ludzkimi (ZZL) w ramach studiów podyplomowych na Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie oraz wiele kursów językowych i szkoleń dotyczących ekologii, diety wegańskiej, zarządzania projektami czy organizacji szkoleń biznesowych. Uczy angielskiego nieprzerwanie od 17 lat.