Zawsze spotykałam ludzi, którzy mnie wspierali i widzieli we mnie potencjał – wywiad z Barbarą Bajorek

Dobry leadership w zespole, jest wówczas kiedy pomagasz współpracownikom, żeby rośli i nie boisz się, że urosną bardziej od Ciebie – mówi Barbara Bajorek – właścicielka Biura Rachunkowego Badesta w wywiadzie z redaktor naczelną LadyBusiness.pl – Emilią Bartosiewicz – Brożyną.

Emilia Bartosiewicz – Brożyna: Skąd pomysł na taki biznes? 

Barbara Bajorek: Moja przygoda z rachunkowością zaczęła się w trakcie studiów na SGH w Warszawie. Już na drugim roku, kiedy rozpoczęły się zajęcia z rachunkowości, poczułam, że to jest właśnie to, w czym jestem naprawdę dobra i co chcę robić w życiu. Co więcej, jeden z profesorów też to zauważył i zaproponował mi pracę na pół etatu w biurze rachunkowym jego znajomej. Dzisiaj to standard, że studenci łączą pracę ze studiami dziennymi, ale wtedy nie było to typowe. Pracowałam tam półtora roku, zdobywając praktyczne doświadczenie w księgowości i podatkach, a także know-how jak prowadzić biznes.

Moje początki kariery biznesowej zbiegły się także z pracą za granicą. Pewnego dnia jeden z kolegów ze studiów organizował wyjazd do Anglii i szukał ludzi zainteresowanych sprzedażą produktów od drzwi do drzwi. Nie znałam wówczas angielskiego. Podstaw pozwalających na komunikację nauczyłam się w kilka miesięcy. To był rok 1990, czułam, że to możliwość przeżycia wspaniałej przygody, spędzenia kilku miesięcy w Londynie. Trzy miesiące pracowałam jako akwizytor. To doświadczenie pozwoliło mi na nabycie odporności na słowo „nie” – jak mówią Amerykanie „nothing personal”. Po pierwszym pobycie, szef zaproponował mi abym to ja, w następnym roku, zorganizowała 25 – osobową grupę pracowników. Moja praca polegała na pomocy przy uzyskaniu wiz, znalezieniu zakwaterowania w Londynie, opiece nad współpracownikami, rozwożenia towaru, prowadzeniu magazynu oraz zarządzaniu finansami ze sprzedaży i wynagrodzeniami moich podopiecznych. Miałam wówczas 22 lata i to był mój początek doświadczeń w zarządzaniu firmą i ludźmi.

EBB: To wtedy pomyślałaś o własnej firmie?

BB: Kiedy wróciłam zaczęłam poważnie zastanawiać się czy to jest właśnie ten moment aby założyć własną firmę z obszaru rachunkowości i podatków, dziedzin, w których świetnie się czułam. Jednak wówczas wydawało mi się, że nie jestem jeszcze gotowa. Zatrudniłam się w kolejnym biurze rachunkowym gdzie szybko zorientowałam się, że pomimo, że panuje tam ogromny chaos, firma świetnie się rozwijała. Wtedy właśnie poczułam, że to jest ten moment, i że potrafię to zrobić zdecydowanie lepiej niż w właściciele firmy, w której aktualnie pracowałam.

Dodatkowo w tym czasie upadł Zjednoczony Zakład Urządzeń Jądrowych, w którym przez wiele lat, jako dyrektor techniczny, pracował mój tata. W związku z tym, że był to okres bardzo dużych przemian w Polsce, tata jako inżynier po 50-tce nie mógł znaleźć pracy w zawodzie. Postanowiliśmy więc, że wspólnie założymy firmę i w roku 1991 zarejestrowaliśmy naszą spółkę. Tak powstała Badesta. 

Podzieliliśmy się wówczas rolami – tata studiował szczegółowo przepisy podatkowe, a ja przejęłam obszar rachunkowości, zarządzania i pozyskiwania nowych klientów. Z perspektywy czasu myślę, że mam bardzo mądrego tatę. Tak mocno wierzył w moje kompetencje i ufał w to, co robię, że mimo tego, że byłam od niego ponad dwa razy młodsza, byłam kobietą i do tego córką, nie miał problemu z tym, żebym zarządzała i podejmowała samodzielne decyzje. Nie każdy mężczyzna potrafi schować ego i pozwolić rządzić kobiecie (uśmiech).

EBB: Początki Twojej firmy przypominają historię powstania firmy Dr Ireny Eris.

BB: Dzisiaj myślę o tym z ogromnym sentymentem. Każdy robił wszystko, od spotkań z klientami po sprzątanie i wysyłanie listów na poczcie. W pierwszym roku mieliśmy 6 klientów, do których jeździłam osobiście moim fiatem 126 p. Full service łącznie z odbiorem dokumentów wynikał z braku profesjonalnego biura i możliwości zaproszenia klientów. Nie mieliśmy pieniędzy na start, pierwszy komputer kupiliśmy dopiero po kilku miesiącach działalności i był to dla nas duży wysiłek finansowy. 

Na początku naszym biurem był pokój mojego brata w mieszkaniu rodziców, po dwóch latach wynajęliśmy pierwsze biuro. Urządzaliśmy je samodzielnie, łącznie ze stawianiem ścian z karton gipsu, osobiście kładłam też wykładziny. Wszystko, co mieliśmy, pochodziło z naszej pracy, nie mieliśmy inwestora czy kredytów.

W tamtych czasach nie było Internetu czy mediów społecznościowych, pierwszego klienta pozyskałam z tablicy ogłoszeń przed urzędem skarbowym. Do dziś pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Zapukałam do jego biura, drzwi otworzył prawie dwumetrowy 30 – latek i zapytał: – Czy Pani jest biegłą księgową? A ja odpowiedziałam – Nie, ale za to bardzo dobrą specjalistką (uśmiech).

Pierwszą osobę zatrudniliśmy w drugim roku działalność i była to Pani Ania, która spędziła z nami kilkanaście lat, aż do przejścia na emeryturę.

EBB: Zderzyłaś się ze stereotypem młodej kobiety, która pewnie mało wie?

BB: Tak. Miałam wtedy 23 lata i rzeczywiście na pierwszym spotkaniu często słyszałam komentarze – “ojejku, jaka Pani młoda”. Pod hasłem „młoda” słyszałam „niedoświadczona, nieprofesjonalna”. Starałam się więc wówczas “postarzeć” siebie strojem, czym chciałam podkreślić swoją wiarygodność. Dzisiaj to coś naturalnego, teraz karierę zawodową zaczyna się dużo wcześniej. Moja córka ma dzisiaj 23 lata i CV, zarówno jeśli chodzi o wykształcenie jak i doświadczenie, 30 – letniej kobiety. Wtedy wyglądało to dziwnie i nie było naturalne, patrzono na mnie z podejrzliwością. 

EBB: A jak łączyłaś rolę kobiety biznesu i mamy?

BB: Pierwsze lata działalności firmy były bardzo intensywne. Po 4 latach wyszłam za mąż i po 5 roku urodziłam pierwsze dziecko – w grudniu, czyli w najtrudniejszym czasie dla księgowej – okresie bilansów (uśmiech).

Na macierzyńskim byłam więc jeden miesiąc a następnie, w moim biurze, stworzyłam specjalny pokój dla dziecka. I dzięki wsparciu mamy (zrezygnowała z pracy na rzecz opieki nad moimi dziećmi), miałam córkę blisko siebie, a jednocześnie mogłam spokojnie pracować. Wówczas wydawało mi się to bardzo oczywiste, nikomu nie przeszkadzało dziecko w biurowcu, ludzie z sąsiednich firm i właściciele budynku podchodzili do tego z ogromną sympatią. Dziś nie wiem czy to by przeszło.

Po 4 latach urodziłam syna i po miesięcznym urlopie znów prowadziłam firmę. 

Mój biznes rozwijał się skokowo, okres wczesnego macierzyństwa był okresem pewnego spowolnienia rozwoju firmy, moja motywacja lekko spadła, żyłam wówczas miłością i rodziną.

EBB: Z perspektywy czasu nie masz poczucia, że powinnaś zawiesić działalność i poświęcić się tylko wychowaniu dzieci?


Udostępnij