Wystarczy wytworzyć w sobie dobry nawyk – wywiad z Tomaszem Milerem
Kaizen działa wszędzie, w fabrykach, w sporcie, w odchudzaniu, w finansach, a nawet w nauce języków. O filozofii, która pomaga skutecznie działać i wprowadzać zmiany, nie tylko w biznesie, ale i życiu codziennym rozmawiamy z Tomaszem Milerem, autorem książki "Kaizen. Jak osiągać wielkie cele małymi krokami" wydanej przez Wydawnictwo Słowa i Myśli.
Agata Cupriak: Na czym polega metoda Kaizen i jakie ma korzenie?
Tomasz Miler: Co ciekawe Kaizen, choć brzmi zupełnie “skośno” i japońsko wcale nie pochodzi z kraju kwitnącej wiśni. Pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Wtedy nazywało się to zupełnie inaczej. To tam William Edwards Deming, młody statystyk zaczął ją wprowadzać do fabryk produkujących broń w czasie II wojny światowej. Swoją metodę nazwał – Training Within Industry (TWI). Jego metoda była przeciwieństwem amerykańskiego podejścia do zarządzania. W jego opinii to pracownicy byli kluczem do rozwoju firm. Dyrektywne zarządzanie menadżerów i właścicieli zastąpił współpracą z pracownikami. Okazało się, że drobne inspiracje i poprawki pracowników powodowały znaczną poprawę jakości i efektywności produkcji zakładów. Wcześniej kluczowym elementem zarządzania były cele i wyniki. Deming postawił na jakość. Na ciągłą jej poprawę. Okazało się to rewelacyjnym rozwiązaniem.
Ciekawostką jest fakt, iż pomimo wielu sukcesów w USA początkowo filozofia ta nie mogła się tam zakorzenić. Dopiero jej eksport do zniszczonej wojną Japonii pozwolił na fantastyczny rozwój. Tam nadano jej nawę kai-zen – “dobra zmiana”. Teraz większość uważa, że ta metoda pochodzi właśnie z Japonii. Tamtejsza kultura okazała się fantastycznym podłożem to jej rozkwitu. Do dziś kaizen tam kwitnie. Toyota, Honda, Sony to firmy, które od lat korzystają z kaizen. Dziś są przykładem sukcesów na skalę światową. Do Toyoty jeżdżą dziś wycieczki z całego świata, żeby zobaczyć, jak działa Kaizen.
Na czym polega ta metoda? Hmmm… na ciągłym doskonaleniu. Małym, średnim lub większym, ale ciągłym. Tu nie liczy się aż tak bardzo tempo zmian. Tu liczy się mądrość zmian i konsekwencja w ich wprowadzaniu. Osobiście uważam, że Kaizen to filozofia bycia codziennie trochę lepszym niż wczoraj. W sumie nic trudnego.
AC: Czy tę metodę można stosować w każdej dziedzinie życia?
TM: Prawdą jest, że ta metoda wyszła z hal produkcyjnych. Dr Robert Maurer, autor książki “Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie” uważa, że sprawdza się w każdej dziedzinie. Ja mam takie samo zdanie. O tym, że działa w firmach wiedzieliśmy już wcześniej. Okazuje się, że to nie przypadek, że to działa trochę jak wzór matematyczny. Podstawia się tylko inne wartości i metoda działa. Toyota dzięki kaizen rozwija się już prawie 70 lat. Dziś jest synonimem dobrej jakości i numerem jeden w sprzedaży samochodów na świecie. Inne marki są sprzedawane, zmieniają właścicieli (np. Volvo jest już od kilku lat nie jest marką szwedzką a chińską), a Toyota cały czas utrzymuje się na topie. Inne firmy teraz wzorują się na tym co od kilkudziesięciu lat działa w Toyocie. Średnio pracownik rocznie sugeruje 8 zmian.
Sam jestem przykładem, że sprawdza się w sporcie się. Testowałem to na sobie. Moją przygodę z bieganiem też rozpocząłem od bardzo krótkich dystansów. Po prostu wychodziłem z domu. Nawyk wychodzenia spowodował, że za chwilę szukałem coraz dłuższych wyzwań. To wystarczyło. Po pewnym czasie przebiegłem maraton. W innych dziedzinach też to się sprawdza. W kaizen chodzi o to, by zacząć, a później być konsekwentnym. Zresztą to nawet nie jest zasługą metody. Okazuje się, że tak jesteśmy zbudowani. Nasz gadzi mózg nie lubi zmian. Można go przekonać wyłącznie fortelem. Każda drastyczna metoda po chwili nas zniechęca. Rozpoczynając od małego działania, budujemy nawyk. A jak go już mamy to dużo łatwiej jest nam go rozbudować. Małych zmian mózg się nie boi. Nie zwalcza ich. A gdy takie działanie wprowadzimy jako rytuał, wtedy sam już będzie go pielęgnował i chętnie rozbudowywał. Kaizen to nie magia, to działanie zgodne z naszą fizjonomią.
AC: Czy Kaizen działa w sprawach sercowych?
TM: Takiego pytania jeszcze nie miałem (uśmiech). Na pewno pomaga w konsekwentnym budowaniu długotrwałych związków. Codzienne dbanie i poprawianie, choć o małe drobiazgi relacji na pewno procentuje. To mogą być detale, ale to one odpowiadają za podgrzewanie tego co ważne. Tutaj na pewno działa. Emocje to jednak zupełnie inna działka. Czasami działamy irracjonalnie. Mózg ssaczy – odpowiedzialny za emocje działa po swojemu. Dlaczego jedna osoba nam się podoba a druga nie? Przyznam bez bicia, że nie wiem. Nie wiem, dlaczego niektóre osoby od razu mi się podobają, a z drugimi nawet pomimo chęci jest mi trudno o dobre relacje. Mam kolegę, który kiedyś zdyskredytował pewną atrakcyjną dziewczynę, bo miała krzywy paznokieć. Pewnie nie jedna kobieta zrobiła też coś podobnego w drugą stronę. Tak czasami mamy. Działkę emocjonalno-sercową na wszelki wypadek oddaję dla psychologów i wróżek (śmiech).