Chcieć mniej – wywiad z autorką największego w Polsce bloga o minimaliźmie
Świadomie żyje się wtedy, kiedy wie się, kim się jest, co mi jest potrzebne do życia, kto mi jest też w tym życiu potrzebny. Mądrze, czyli tak, by nie przesadzać w żadną stronę – nie uzależniać się od „mieć” – przedmiotów i nie uzależniać się od „być”, w pędzie, aby być ciągle lepszym, mądrzejszym, docenianym, kochanym. W tym „być” można się zatracić tak samo jak w pędzie do poszerzania stanu posiadania rzeczy materialnych.
Emilia Bartosiewicz: Co jest Ci niezbędne do życia?
Katarzyna Kędzierska: Najbliżsi.
EB: A spośród rzeczy materialnych?
KK: Jestem dzieckiem XXI wieku i bez telefonu czy komputera nie byłabym w stanie pracować, a co za tym idzie zarabiać na życie. A to jest mi niezbędne do zaspokojenia moich podstawowych potrzeb. Muszę mieć co jeść, pić, gdzie mieszkać. To są bazowe potrzeby każdego człowieka. Są też potrzeby duchowe czy emocjonalne, ja też mam swoje – chcę być doceniana, chcę być kochana. Natomiast moje podejście jest, jak przypuszczam, zupełnie inne niż w przypadku większości ludzi, bo nie potrzebuję do tego rzeczy i bez wielu przedmiotów jestem w stanie się obejść.
EB: Bez jakich na przykład?
KK: Przy takich pytaniach ciężko mi jest podawać konkretne przykłady, bo to zależy od sytuacji, ale na pewno – jeśli chodzi o zakupy – wiem już, że poza jedzeniem mogę naprawdę znacząco ograniczyć wydatki, nie potrzebuję nowych ubrań, gadżetów, dekoracji, łazienki pełnej kosmetyków itp.
EB: A mieszkanie?
KK: Mam malutkie, 47-metrowe mieszkanko w Warszawie kupione wspólnie z moim partnerem. Nie ciągnie mnie do wielkich domów, nie potrzebuję mieć 160-metrowego apartamentu tylko po to, żeby pokazać, że mnie stać. To uwolnienie się od dylematu „być czy mieć” daje duży spokój i wolność. To samo tyczy się wielu innych sfer posiadania, choćby mojej szafy, która jest w gruncie rzeczy bardzo mała. Od kilku lat jestem w stanie obyć się kilkudziesięcioma ubraniami.
EB: A gdyby pojawiły się dzieci? Potrzeby wyznaczyłyby nowe standardy? Wtedy zmiana mieszkania na większe nie byłaby niczym złym?
KK: Trudno mi się wypowiadać na temat sytuacji hipotetycznej. Każdy z nas jest inny, ma inne potrzeby chociażby z racji liczebności tej rodziny. Chodzi mi jednak o to, żeby rozsądnie odpowiadać na aktualne potrzeby rodziny i nie traktować dzieci jako pretekstu do tego, by kupować więcej.
EB: O tym jest Twoja nowa książka Chcieć mniej. Minimalizm w praktyce?
KK: To jest książka, która ma – i mam nadzieję, że tak będzie – pokazać, w jaki sposób wykorzystać minimalizm do tego, by żyć świadomie i mądrze.
EB: A na czym to świadome i mądre życie polega?
KK: Świadomie żyje się wtedy, kiedy wie się, kim się jest, co mi jest potrzebne do życia, kto mi jest też w tym życiu potrzebny. Mądrze, czyli tak, by nie przesadzać w żadną stronę – nie uzależniać się od „mieć” – przedmiotów i nie uzależniać się od „być”, w pędzie, aby być ciągle lepszym, mądrzejszym, docenianym, kochanym. W tym „być” można się zatracić tak samo jak w pędzie do poszerzania stanu posiadania rzeczy materialnych.
EB: Mamy z tym duży problem?
KK: Tak. To jest problem polegający na tym, że w niewłaściwy sposób zaspokajamy swoje potrzeby. Na przykład potrzebę bycia docenionym zaspokajając na zakupach – mam zły dzień w pracy, więc kupię sobie nową kieckę. Czy to mi realnie pomoże? Nie, a jednocześnie zabierze mi coś innego – pieniądze, na które tak ciężko pracuję. Minimalizmu nie traktuję jako filozofii czy stylu życia. To jest narzędzie do tego, by żyło nam się wygodniej. I jak to bywa z narzędziami, można z niego skorzystać dobrze albo źle.
EB: Co możemy zyskać a co stracić, wykorzystując je w życiu?
KK: Na pewno to podejście wymaga wysiłku i konsekwencji. Ono kształtuje charakter, ale też wymaga pewnego charakteru. Dlatego że jak zaczniemy walkę z rzeczami, to nie będzie ona łatwa. To nie jest tak, że w niedzielne popołudnie wyjmiemy pudełko z pamiątkami i zdecydujemy, co wyrzucić, a co zostawić. To są codzienne, czasem bardzo trudne decyzje – czy kupić to czy kupić tamto. To jest walka z sentymentami, przyzwyczajeniami czy schematami, które są bardzo silne w kontekście rzeczy. Minimalizm na pewno zabierze nam czas, sporo energii i wysiłku, ale jak już pozbędziemy się całej tej materialnej otoczki, która jest zbędna, siłą rzeczy zaczniemy zadawać sobie pytania – kim jestem, czego potrzebuję do szczęścia, zyskując w zamian pełną świadomość tego, jak chcemy żyć. I to jest myślę najważniejsze.
EB: „Minimalista to człowiek niezwykle świadomy wartości pieniądza” – czytam na jednej ze stron Twojej książki. Co to znaczy?
KK: To znaczy, że doskonale wiem, jak ważne są pieniądze. Dzięki nim jem, żyję, pomagam najbliższym. I byłabym hipokrytką, gdybym twierdziła, że jest inaczej. Poprzez mądre kupowanie, ale też mądre pozbywanie się tego, co nieopatrznie zgromadziliśmy, odzyskujemy pieniądze, a odzyskując pieniądze, oszczędzamy czas.
EB: A pierwszym krokiem do minimalizmu powinno być…?
KK: Zastanowienie się, do czego jest on nam potrzebny. Minimalizm ostatnio jest niesamowicie modny, stał się nośnym hasłem, ale nie każdemu jest potrzebny. Można wieść bardzo dobre życie, nie zadając sobie pytań o stan posiadania. Tym, którzy jednak się na niego zdecydują, polecam po prostu zacząć i uporać się z nadmiarem najpierw w swoim najbliższym otoczeniu. Małymi krokami, byle zacząć. Nie jest ważne, czy na pierwszy ogień pójdzie uporządkowanie szafy, toaletki czy pojemników z lekami.
EB: I to da nam szczęście?
KK: (śmiech) To nie jest takie proste! Nie ma tak banalnej recepty na życie i na szczęście. Niewątpliwie jednak, jeśli zyskamy świadomość, kim chcemy być, co w życiu jest dla nas najważniejsze (i raczej nie będą to rzeczy), zrobimy i w kierunku szczęścia milowy krok.
Katarzyna Kędzierska to autorka największego w Polsce bloga o minimalizmie Simplicite.pl i projektu Szafa Minimalistki, prawniczka, praktyk biznesu, ekspert Akademii Marki z Klasą. Jej przemyślany, przyjazny przewodnik po sztuce prostego życia jest wynikiem własnych doświadczeń i poszukiwań. Autorka książki “Chcieć mniej. Minimalizm w praktyce”.