Własny biznes to skok z klifu na głębokie biznesowe morze – wywiad z Adrianą Jurczyk Duarte z Portugalii

Świat biznesu onieśmiela i czasem nawet przeraża i często mamy wrażenie, że nie jesteśmy w stanie mu sprostać i zupełnie nas przytłacza. Warto wtedy na chwilkę się wyciszyć i skoncentrować na tym, co jest dla nas najważniejsze i spokojnie krok po kroku działać, oswajać terminologię ekonomiczną, uczyć się nowych technik, odkrywać, a nawet znajdować przyjemność w poznawaniu potrzebnych nam przepisów finansowych, skarbowy i prawnych - mówi Adriana Jurczyk Duarte - właścicielka Moonluza z Portugalii w wywiadzie z Emilią Bartosiewicz - redaktor naczelną LadyBusiness.pl

Emilia Bartosiewicz: Na początek chyba najważniejsze pytanie, jestem bardzo ciekawa;-) – jak to się stało, że mieszkasz i pracujesz w Portugalii?

Adriana Jurczyk Duarte: Nie będę tu pewnie zbyt oryginalna, bo jak wiele Polek mieszkających w Portugalii trafiłam tu ze względu na mojego męża – Portugalczyka. Jednak większość z moich rodaczek poznała swoich ukochanych w Polsce albo na wymianie studenckiej w Portugalii, a nasza historia zaczęła się w Belgii. Jesteśmy parą „Erasmusową”, a ja w Portugalii mieszkam od prawie 15 lat. Szczerze wyznam, że południe nie było nigdy na mojej liście marzeń, ponieważ zawsze zachwycała mnie północ Europy, do tego studia o kierunku niderlandystyki, a tu nagle los spłatał figla i trafiłam właśnie do Portugalii.

EB: Skąd pomysł, aby robić dokładnie to co robisz? Dlaczego akurat taka branża?

AJD: Moja firma Moonluza to moje własne miejsce w Portugalii. Zanim zdecydowałam się na tą drogę pracowałam w portugalskim biurze turystycznym, a następnie w naszej Ambasadzie w Lizbonie. Doświadczenia te pomogły mi zrozumieć, że oba kraje i obie kultury stały się już częścią mnie samej i żadnej z nich nie mogłam wykluczyć. Przez wiele lat stałam jakby „w rozkroku” – jedną nogą w Portugalii, ale drugą cały czas w Polsce. A to zawieszenie niestety zupełnie mnie paraliżowało i nie pozwalało na rozwój. Po urodzeniu córeczki nostalgia bardzo się nasiliła i to chyba do tej porty był jeden z najtrudniejszych okresów na „obczyźnie”. W zrozumieniu moich własnych emocji pomogło mi pisanie. Wówczas narodziła się baśń „Tajemnica Zamku Gniesz”, którą w 2013 roku udało mi się wydać w Polsce. I co ciekawe ta moja własna baśnioterapia pozwoliła mi zrozumieć, że oczywiście nie jestem Portugalką, ale moje miejsce nie jest już tak do końca w Polsce, bo Portugalia stała się już częścią mnie samej. Wtedy postanowiłam stworzyć sobie swoje własne miejsce – pomiędzy kulturami, pomiędzy tradycjami, a jednocześnie będące mostem łączącym te wszystkie elementy. I taka jest właśnie Moonluza. Firma zajmuje się organizacją wydarzeń i projektów, które łączą w sobie elementy turystyki, kultury i edukacji. Jest też zarejestrowana jako biuro turystyczne i zajmuje się również tłumaczeniami (jestem tłumaczem przysięgłym języka portugalskiego oczekującym na zaprzysiężenie).

I to naprawdę fantastyczna pozycja, ponieważ pozwala mi na bycie sobą, bycie Polką w Portugalii z całym wachlarzem zainteresowań. Projekty są najróżniejsze (cały czas powstają nowe), a uczestnicy przyjeżdżają z najdalszych zakątków świata. W tym roku w kalendarzu jest też wydarzenie tylko dla kobiet i to polskich kobiet.

EB: Co jest najważniejsze w budowaniu i rozwoju firmy? Co sprawdziło się w Twoim biznesie?

AJD: To jest trudne pytanie, bo niestety nie ma na to sprawdzonej i niezawodnej recepty. Są trzy cechy, które albo już mamy albo które, tak jak mięśnie trenujemy, zwłaszcza w pierwszych latach działalności: cierpliwość, wytrwałość i odporność psychiczna. Ważne jest, abyśmy wiedziały czego pragniemy i bardzo w to wierzyły, ale jednocześnie bardzo racjonalnie i spokojnie analizując sytuację firmy i rynku. Świat biznesu onieśmiela i czasem nawet przeraża i często mamy wrażenie, że nie jesteśmy w stanie mu sprostać i zupełnie nas przytłacza. Warto wtedy na chwilkę się wyciszyć i skoncentrować na tym, co jest dla nas najważniejsze i spokojnie krok po kroku działać, oswajać terminologię ekonomiczną, uczyć się nowych technik, odkrywać, a nawet znajdować przyjemność w poznawaniu potrzebnych nam przepisów finansowych, skarbowy i prawnych. Pierwsze lata działalności to niemalże kolejne studia, ale z bardzo intensywną praktyką, pełne wyzwań. Warto wówczas zamiast załamywać się po każdej porażce (a bywa ich sporo) wyciągać z niej wnioski, uczyć się i ruszać dalej. To zupełnie nowa droga i często nie wiemy którędy nas poprowadzi, ale warto otworzyć się na wszelkie możliwości, które się pojawiają, doceniać nawet najmniejsze sukcesy i cierpliwie dążyć do celu.

EB: Jak czuje się przedsiębiorcza Polka w portugalskim świecie biznesu?

AJD: Bardzo dobrze, ponieważ zakładając Moonluzę miałam już na koncie kilkanaście lat w Portugalii, dzięki którym poznałam kraj i mentalność jego mieszkańców. Wiele rzeczy (jak np. dość nagminna niepunktualność i względne traktowanie czasu i terminów), które raziły albo nawet irytowały mnie na początku, przyjmuję ze spokojem, bo wiem, jak się tutaj żyje. Znajomość języka portugalskiego jest zdecydowanie kluczem do głębszych relacji z miejscowymi partnerami. Co ciekawe, to organizowane przez nas wydarzenia często stają się mostem łączącym Portugalczyków z uczestnikami zagranicznymi.

EB: Znasz pewnie każdy zakątek Portugalii, ale który jest Tobie najbliższy sercu? Dlaczego?

AJD: Portugalia to piękny kraj, ale moje serce od początku należy do podlizbońksiej Sintry.

Hans Christian Andersen odwiedził Portugalię w 1866 i kiedy dotarł do Sintry, w której spędził wówczas dwa tygodnie napisał, że „każdy cudzoziemiec znajduje w Sintrze skrawek swojej ojczyzny.” Ja sama w pełni się z tym zgadzam, bo kiedy tęsknię za Kotliną Kłodzką, to idę na długi spacer w lasach Sintry i od razu czuję się dużo lepiej, czuję się jak w domu. Sintra jest naprawdę wyjątkowym i magicznym miejscem, które mnie urzekło bez reszty. Zresztą nazwa mojej firmy jest związana właśnie z tym miejscem. Sintra i jej lasy są często nazywane Górą Księżyca – Monte da Lua – Moon Mountain i stąd w nazwie Moonluza księżyc (czyli z ang. Moon). Nieprzypadkowo również w mojej baśni pojawia się rycerz z dalekiej Sintry.


Udostępnij