Audytor wewnętrzny to człowiek z zamiłowaniem do szukania prawdy – wywiad z Iwoną Bogucką

W audycie wystarczy miejsca i dla mężczyzn, i dla kobiet. Dostępne są interesujące badania i opracowania w zakresie audytu wewnętrznego, który dzieli się na ten „żeński”, bardziej skupiony na umiejętności pozyskiwania, weryfikowania i opracowywania konkretnych informacji, etyczności, niezależności, poufności. I „męski”, w którym szczególną wartość miałyby: zdolność analitycznego i krytycznego myślenia, umiejętność przygotowywania zwięzłych, przejrzystych sprawozdań czy kompetencje w zakresie IT - mówi Iwona Bogucka - Prezes Instytutu Audytorów Wewnętrznych IIA Polska.

[et_pb_section][et_pb_row][et_pb_column type=”4_4″][et_pb_text]

Aleksandra Ruta: Zacznijmy od sukcesu.

Jak go Pani rozumie? Iwona Bogucka: Nie mam na pewno istotnych, ważnych dla ludzkości osiągnięć, niczego nie wynalazłam, nie odkryłam, ale z drugiej strony to zależy, jak każdy z nas definiuje sukces. Na przykład moja kilkuletnia kuzynka powiedziała mi, że ma „ogromne sukcesy” i to mnie niesamowicie zainteresowało! Jakie można mieć sukcesy w tym wieku? Ona odparła: „Jak koloruję obrazek, to nie wychodzę kredką za linię!” Idąc taką filozofią i definicją sukcesu, każdy z nas ma jakiś sukces na swoim koncie, bez względu na wiek. Cieszę się tym, co już osiągnęłam. Akceptuję to kim jestem, jestem zadowolona z tego co mam. Coraz bardziej dostrzegam ile daje mi czas poświęcony sobie, poza pracą.

AR: Czyli, gdzie Pani zdaniem zaczyna się sukces?

IB: Sukces zaczyna się według mojej indywidualnej skali w 3 etapach: pierwszy w głowie, w myślach, w sercu. Czyli to, jak odbieramy otoczenie. To jest myśl, marzenie, impuls, potrzeba, to taki euforyczny etap pełen wizji, pasji, optymizmu, już widzimy się na końcu tego procesu. Potem mamy drugi etap – to jest długa i wyboista droga związana z jego realizacją, na której natrafiamy wiele przeszkód, pułapek, przeciwności, zniechęcenia i w końcu dochodzimy do trzeciego etapu laudacji, fetowania. I to widzą wszyscy, widownia, odbiorcy. Sukces jako święto. Według mnie ma on wiele wymiarów. Stawiając klasyczne pytanie być czy mieć? Cóż odpowiedź jest oczywista i mieć sukces, i być człowiekiem sukcesu. To tak jak ze szczęściem i być szczęśliwym i mieć szczęście. Szczęście jest nam niezwykle potrzebne obok pracy i determinacji do osiągnięcia sukcesu. A to przecież ogromne spłaszczenie procesu dojścia do celu. Chciałabym w szczególności zwrócić się do młodych ludzi, powiedzieć co ważne, żeby nie poddawali się, chociaż czasami drogi dojścia do sukcesu są różne, czasami trzeba się zawrócić, innym razem podnieść po porażce, a innym wyjść ze schematów, ale na przykład Edison, gdyby zrezygnował i poddał się, a wcale dobrze mu nie szło, nie mielibyśmy dzisiaj żarówki, każdy z nas może być Edisonem w swojej dziedzinie. Uczymy się na porażkach. Ważne, żeby wyciągnąć lekcje z tego i wzmocnić swoje działanie.

AR: Prezes Instytutu Audytorów Wewnętrznych IIA Polska to brzmi dumnie, to Pani sukces?

IB: Tak, zdecydowanie. Oczywiście jestem dumna i zaszczycona, że koledzy i koleżanki obdarzyli mnie zaufaniem wybierając do pełnienia tej funkcji. Jest to funkcja społeczna, ale nie bez satysfakcji. Prezesem, dyrektorem się bywa, natomiast człowiekiem się jest. I to jest dla mnie najważniejsze.

AR: Jak się zaczęła Pani przygoda z audytem?

IB: Spirytus movens mojej przygody z audytem był profesor Bolesław Rafał Kuc, który kiedyś powiedział: „Widzę, że nudzisz się intelektualnie, wiesz jest taki nowy zawód audytor wewnętrzny, jest egzamin, poczytasz trochę i zdasz”. Mogę powiedzieć, że większość inspiracji profesora taka była; „Idź zobacz co to jest, może ci się spodoba”. I w sumie spodobało mi się to na długo, chociaż egzamin nie był łatwy! To profesor uczył mnie wystąpień publicznych, mówienia z pasją, obrazami, uczył pisać i mówić o audycie w ujęciu nauki i praktyki, o ryzyku, kontroli w aspektach nowej rzeczywistości zarządzania administracją publiczną, nowego narzędzia o ogromnym sprawczym potencjale.

AR: Kim jest audytor wewnętrzny?

IB: Mam swoją własną definicję – to człowiek z zamiłowaniem do szukania prawdy, dociekliwy, poszukujący najlepszych rozwiązań dla swojej organizacji, to diagnosta, dyplomata, mistrz komunikacji, archeolog, analityk z umiejętnością krytycznego myślenia. To człowiek o wielu talentach.

AR: To zawód bardziej kobiecy czy męski?

IB: W audycie wystarczy miejsca i dla mężczyzn, i dla kobiet. Dostępne są interesujące badania i opracowania w zakresie audytu wewnętrznego, który dzieli się na ten „żeński”, bardziej skupiony na umiejętności pozyskiwania, weryfikowania i opracowywania konkretnych informacji, etyczności, niezależności, poufności. I „męski”, w którym szczególną wartość miałyby: zdolność analitycznego i krytycznego myślenia, umiejętność przygotowywania zwięzłych, przejrzystych sprawozdań czy kompetencje w zakresie IT. Audytor wewnętrzny to niezwykły zawód. Na ostatniej konferencji organizowanej przez Instytut Audytorów Wewnętrznych IIA Polska, przy okazji rozmowy o zarządzaniu talentami z dr hab. Jackiem Trębeckim prof. UE w Poznaniu, prowadziliśmy debatę, gdzie padło pytanie czy audytor to seksowny zawód? Czy nadal jest zainteresowanie audytem ze strony młodych ludzi, czy prowadzone są badania w tym zakresie?

AR: I co na to badania?

IB: Z badań wynika, że to zawód z pierwszej dziesiątki najpopularniejszych. Audyt to dziedzina, która dynamicznie się zmienia, rozwija, wchodzi w nowe obszary, bada nowe zagadnienia, zjawiska. Nieustannie potrzebuje nowych specjalistów, ekspertów w zakresie prawa i jego różnych obszarów, ekonomii, zarządzania, systemów IT, psychologii, komunikacji czy też filozofii, ale również marketingu. Dzisiaj nauka i praktyka przenikają różne obszary, wykorzystuje mechanizmy, narzędzia, instrumenty z różnych dziedzin i sięga po nowe rozwiązania. Przyrównywaliśmy już audytora do policjanta, strażaka, ale zdecydowanie to taki doktor organizacji, wszak diagnoza jest immanentną cechą pracy audytora wewnętrznego, korzysta z instrumentarium poznawczego, a na koniec wydaje zalecenia, które są receptą – takie remedium na „bolączki” organizacji.

AR: Czy audyt wewnętrzny jest wystarczająco promowany?

IB: Dużo mówimy o audycie wewnętrznym, ale mam wrażenie, że jeszcze za mało. Pandemia stworzyła nowy wymiar komunikacji i dała nam możliwości komunikacji online oraz tym sposobem pojawiła się wyjątkowa możliwość zgromadzenia w jednym czasie wielu ludzi. Dała nam też namiastkę integracji wirtualnej. Chociaż audyt wewnętrzny jest narzędziem do oceniania procesów zarządzania, w administracji publicznej w Polsce funkcjonuje od prawie 20 lat, to ciągle mam wrażenie, że jest to narzędzie, którego potencjał nie jest w pełni wykorzystywany. Tym bardziej, że czasy są takie, gdzie wiedza audytora – zarówno ta wąsko dziedzinowa, jak również interdyscyplinarna, powinna być wykorzystywana w czasach zmiennych, turbulentnych, niepewnych. Zarządzający potrzebują wsparcia, zapewnienia, a tymczasem wielu audytorów posiada ogromny potencjał, który nie jest wykorzystywany. Chcemy zachęcać managerów do sięgania po to narzędzie do oceny, usprawniania procesów w organizacji do zapewniania o prawidłowości funkcjonowania procesów. Badania pokazują, że coraz częściej menedżerowie sięgają po niezależne wsparcie w ocenie procesów zarządzania ryzykiem i skuteczności mechanizmów kontroli.

AR: Co z tym ryzykiem, przyszłością, da się ją przewidzieć?

IB: Przyglądam się zjawiskom w kontekście pojawiającego się ryzyka, niepewności, zagrożeń i szans, z punktu widzenia zarządzania i sprawnego działania. Czy można przewidzieć przyszłość? To zależy. Gdy żyjemy w czasach trudnych, zmiennych, obarczonych niepewnością i ryzykiem, trudno uchwycić jakiś trend, w zarządzaniu organizacją, ale bierzemy pod uwagę różne scenariusze i warianty. W życiu prywatnym zgadzam się z filozofami, a oni mają odwagę twierdzić, że przyszłości nie można dokładnie przewidzieć, że rozwój podlega przypadkowości, że istnieje prawo do popełnienia błędu i do działania w warunkach ryzyka.

AR: Marzenia się spełnia, jakie było Pani największe czy pierwsze marzenie?

fot. Joanna Stoińska-Kończal

IB: Marzeń miałam i mam wiele, część się spełniła, część jeszcze czeka w kolejce. Jedno z pierwszych marzeń wiązało się z ogromną chęcią poznawczą i zamiłowaniem do czytania książek, zresztą zostało mi do dzisiaj. Jako czterolatka marzyłam o tym, żeby szybko nauczyć się czytać i przeczytać opasłą, oprawioną w skórę z kolorowymi zdjęciami książkę „Pan Wołodyjowski”. Drugie, też niezwykłe, jako pięciolatka byłam w sądzie i tak bardzo zachwyciła mnie rozmowa z panią sędzią, do tego stopnia, że postanowiłam zostać prawnikiem. Te moje marzenia w większości wiążą się z wysiłkiem intelektualnym, ale nie wszystkie są statyczne. Bywają też takie, które związane są z adrenaliną, ekscytacją, wychodzeniem ze strefy komfortu, jak chociażby skok ze spadochronem czy wyścigi samochodowe.

AR: Jaki zasadami kieruje się Pani w życiu?

IB: Uniwersalnymi – takimi, które sprawdzają się i w pracy, i w życiu. “Zostawić po sobie dobre wrażenie, a miejsce lepszym niż się zastało.” Po pierwsze nie zepsuć tego co jest dobre, po drugie dodać coś dobrego od siebie, dobre praktyki, rozwiązania, podejścia, klimat. Ważne „żeby się chciało chcieć”, żeby znaleźć w sobie taką samonapędzającą się siłę. A to wcale nie jest proste, bo pokus dużo i zniechęcenia też przychodzi czas. Pomiędzy różnymi naukami, prakseologia czyli nauka o sprawnym działaniu była u mnie obecna od zawsze, do tego Traktat o szczęściu i dobrej robocie T. Kotarbińskiego. To są zasady, które mówią o filozofii życia, pasji, pracy – uznaję je za ponadczasowe. Bez zbędnego wysiłku przekładają się na działania w dzisiejszych czasach, bo nie ma audytu bez sprawnego działania, rozpatrywania czynów i stanów faktycznych pod kątem ich najogólniejszych walorów, skuteczności, sprawności czy twórczości. Prowadząc wykłady często odwołuję się do zasad prakseologicznych nie tylko prawnych czy ekonomicznych, które rządzą życiem organizacji, nie tylko sam legalizm, efektywność, ale sprawność i umiejętność szybkiego uczenia się oraz dostosowania – to taka gramatyka czynu.

AR: Co daje Pani radość oprócz spełniania w pracy?

IB: To niezwykle piękne mieć w dzisiejszej pędzącej rzeczywistości czas na hobby. Dla mnie pasja ma większy wymiar i potencjał, niż hobby. Uwielbiam i podziwiam ludzi, którzy tak jak ja, mają pasję do tego co robią, co kochają. Wielkie zamiłowanie do robienia czegoś, co przynosi między innymi radość, energię, siłę, poczucie spełnienia, napędza i wprawia w ruch. Często wiąże się ona z prawdziwym wysiłkiem twórczym, z ogromną chęcią poznawczą, determinacją, wyrzeczeniami, jak również trudnymi wyborami. Raczej mam takie normalne fascynacje do muzyki, tańca, podróżowania, poznawania innych kultur, interesujących ludzi i urokliwych miejsc, podglądania i podziwiania potęgi i piękna przyrody. Lubię też w wolnych chwilach, relaksować się czytając opasłe, interesujące książki. Z drugiej strony pasja u mnie to też ogromna lekcja pokory, determinacji, bólu, łez, w szczególności gdy uczyłam się grać na instrumencie. Pasję między innymi do muzyki zaszczepiłam u mojego dziecka, które osiągnęło więcej niż ja, a to cieszy. Cieszy mnie wszystko co wokół, mam swoje pasje: muzykę, taniec, fotografię, książkę. Kocham zwierzęta, kwiaty, szybkie i odkryte samochody, które dają możliwość poczuć moc z wiatru, motory. Lubię docisnąć pedał gazu. Miałam tę niezwykłą możliwość spotkać w życiu wiele wyjątkowych, fascynujących osób, cudownych mentorów, którzy byli moją inspiracją. Kolegów, wielkich analityków, którzy piszą cudowne, ciepłe opowieści oraz eteryczne koleżanki, piszące książki, w których trup gęsto się ściele. Naukowców, praktyków – ogromnych pasjonatów, entuzjastów, cudownych, życzliwych ludzi. W tej swojej wielkości byli i są tacy normalni, zwyczajni, ludzcy i zarazem przyjacielscy, ale spotkałam paradoksalnie też takich, którym wydawało się i wydaje nadal, że są wielkimi nie będąc nimi.

AR: Dzieli się Pani od lat swoją wiedzą i doświadczeniem. Co jest Pani ulubioną formą przekazu wystąpienia i prelekcje, a może artykuły i felietony?

IB: Właściwie lubię wszystkie formy przekazu, chociaż co do zasady, są one różne pod względem operowania słowem. Najbardziej lubię wystąpienia, prelekcje, warsztaty, gdzie jest kontakt ze słuchaczem, studentem, uczestnikiem wydarzenia. Wtedy, nawet przy charakterze online takiego spotkania, możemy dyskutować, nawiązać dialog, wejść w interakcję, podzielić się refleksją. Zapoznać się z optyką innych ludzi na konkretne zagadnienie, zgadzać się, jak również mieć zupełnie inne podejście do tego zjawiska, ale zobaczyć rożne perspektywy. Artykuły są już inną formą przekazu, mamy ją w pewnym sensie narzuconą, w zależności od tego czy są to popularyzatorskie czy naukowe, jak również swego rodzaju monologiem autora, który mierzy się z różnymi koncepcjami i podejściami. Słowa zawsze mają moc.

Iwona Bogucka – Prezes Instytutu Audytorów Wewnętrznych IIA. Absolwentka prawa oraz licznych studiów podyplomowych z zakresu kompetencji menedżerskich, doradztwa podatkowego, poprzez kryminalistykę i prawo dowodowe do systemów IT. Analityk zarządzania, audytor wewnętrzny, certyfikowany Approved Compliance Officer ACO, Approved Compliance Expert ACE, menedżer w audycie wewnętrznym i zewnętrznym z kilkunastoletnim doświadczeniem w kluczowych obszarach zarządzania finansami publicznymi. Wykładowca akademicki na studiach wyższych i podyplomowych, doświadczony trener, autorka i współautorka publikacji naukowych i popularyzatorskich.

Aleksandra Ruta – wiceprezes Lady Business Club Business Women Foundation, konsultant biznesowy www.aleksandraruta.pl

fot. zdjęcie główne: Jowita Trzcielińska

[/et_pb_text][/et_pb_column][/et_pb_row][/et_pb_section]


Udostępnij