Emilia Bartosiewicz – Brożyna: Kilka lat temu odeszłaś z dużej korporacji na rzecz własnego biznesu. Nie pytam czy była to łatwa czy trudna decyzja, ale czy dzisiaj nie żałujesz?

Ewa Krzemień: To była bardzo dobra zmiana i absolutnie jej nie żałuję. Prowadzenie własnej firmy to spełnienie, satysfakcja oraz poczucie realnej kontroli, a nie tylko odpowiedzialności za prowadzone sprawy. Kancelarię zarejestrowałam formalnie już 11 lat temu, jednak dopiero odcinając się od dużych partnerów i wychodząc całkowicie samemu na rynek odczuwam, że faktycznie ją prowadzę. Mam wrażenie, że na nowo odkrywam na czym polega praca adwokata (uśmiech).

Cieszę się z miejsca, w którym obecnie jestem, choć nie była to dla mnie łatwa decyzja i dość długo ją odkładałam. Nie od razu dominowała też radość. To oczywiste, bo większość poważnych zmian możemy sensownie oceniać po efektach, które widoczne są dopiero po jakimś czasie. Myślę też, że do takich decyzji trzeba dojrzeć i nabrać odpowiedniego doświadczenia. Przede wszystkim jednak trzeba zapytać samego siebie, czego ja chcę i jaką cenę jestem w stanie zapłacić, aby to osiągnąć. W moim przypadku okres, w którym przeprowadzałam tę analizę był trudny, ale jednocześnie miałam świadomość i ogromną potrzebę zmian. Ostatecznie zdecydowałam, że jak już zmieniam, to na poważnie i aby sięgnąć po to, czego naprawdę pragnę i co da mi poczucie sensu oraz spełnienia. Jak już przystawiłam przysłowiową drabinę do odpowiedniej ściany, to potem poszło łatwiej. Cele przełożyłam na plany, plany rozbiłam na zadania, włożyłam to wszystko do kalendarza i każdego dnia pracuję nad ich realizacją. Zdecydowanie nie żałuję tej zmiany, bo dojrzałam do niej i nie tylko widzę w tym wszystkim większy sens, ale i jest to zgodne z moimi wartościami.

EBB: Czego nauczyłaś się pracując w dużej firmie? Wykorzystujesz swoje doświadczenie w Twoim biznesie?  

EK: Praca w dużej firmie to była dla mnie skarbnica wiedzy i doświadczenia, z których cały czas korzystam, i które stanowią o mojej istotnej przewadze.

Po pierwsze, zobaczyłam i doświadczyłam tego jak działa biznes jako przedsiębiorstwo. Jak ważne są wszystkie poszczególne jego departamenty i funkcje, współpraca ludzi i komunikacja oraz jak te elementy pracują na to, aby osiągnąć sukces. Zobaczyłam też, dość dokładnie, gdzie leży słabość i co – oprócz zjawisk takich jak nagłe załamanie koniunktury – ciągnie firmę w dół. Jak zrobić budżet, jak czytać sprawozdanie finansowe, jak zarządzać wewnętrznym działem prawnym (który jest taką mini-kancelarią), czy też jaki jest model pracy przy złożonych projektach – to są moje cenne doświadczenia, które pochodzą z pracy bezpośrednio u klienta.

Po drugie, chcąc być prawnikiem dla biznesu – a taki profil ma nasza kancelaria – mogę szczerze i wiarygodnie wykazać się odpowiednią wiedzą i doświadczeniem. Rozmawiając z klientami o problemach w ich przedsiębiorstwach, czy też na etapie transakcji dotyczących akwizycji lub sprzedaży ich spółek, nie mówię o tym co przeczytałam na ten temat w mądrych książkach albo zobaczyłam w telewizji lub Internecie. Rozmawiamy o konkretach. To duża wartość dodana, a czasem wręcz moja przewaga nad innymi prawnikami. Nawet tymi, którzy może i pracują wiele lat w dużej międzynarodowej kancelarii, ale zawsze działając z perspektywy prawnika z zewnętrznej kancelarii. A nie prawnika z biznesu. A ludzie z biznesu wyczuwają tę różnicę i, co naturalne, lubią gdy się ich rozumie i gdy mówi się do nich zrozumiałym językiem.

Po trzecie, zobaczyłam bardzo dokładnie czego biznes oczekuje od prawnika. Gdzie jest ta wartość i sens współpracy. Jak bardzo niezrozumiały i nieżyciowy może być prawnik, gdy usiłuje doradzać stosując prawnicze sformułowania, które tylko on rozumie, mówiąc czysto teoretycznie lub hipotetycznie, zasłaniając się zastrzeżeniami, trudnymi przepisami bądź nieprzewidywalnymi wyrokami sądów. Myślę, że dość dobrze wiem skąd się bierze większość stereotypowych opinii na temat prawników (uśmiech). Tę wiedzę oraz doświadczenie również wykorzystuję w praktyce.

EBB: Twoja specjalizacja to prawa autorskie, ale ostatnio bardzo dużo pracujesz w obszarze gier komputerowych. Kiedyś, podczas jednego z naszych spotkań powiedziałaś, że ta część prawa jest fascynująca, dlaczego?

EK: Rzeczywiście w naszej kancelarii stawiamy na doradztwo dla biznesu, pracując przy tym bardzo chętnie z branżami działającymi w obszarach powiązanych z prawem autorskim, a szerzej z własnością intelektualną i nowymi technologiami. Lubimy pracę z sektorem medialnym, w obszarze prasy (szczególnie portali internetowych), no i z branżami artystycznymi. Interesuje nas komercjalizacja i transfer wiedzy oraz technologii z nauki do biznesu. Natomiast to właśnie na rynku produkcji, wydawania i dystrybucji gier komputerowych mamy bieżącą współpracę z jednym z największych polskich graczy i to te doświadczenia są dla nas źródłem ogromnej fascynacji, o której rozmawiałyśmy parę miesięcy temu.

Jeśli chodzi o obszar gier komputerowych, to dla prawnika to dość duże wyzwanie, gdyż ten obszar prawa – tj. prawo gier wideo – w zasadzie nie jest uregulowany. Ogólnie opieramy się na prawie autorskim, a w Polsce tak naprawdę dopiero tutaj raczkujemy. Nie ma u nas ani przepisów branżowych ani orzecznictwa. Od prawnika wymaga to dużego zaangażowania, śledzenia międzynarodowych trendów, wyszukiwania rozwiązań. Niesamowite jest przy tym jak język z tej branży odbiega od języka używanego przez resztę świata. Niejednokrotnie w Internecie sprawdzamy slogany, którymi mówi do nas klient, aby upewnić się, co dokładnie autor miał na myśli (uśmiech). To taki powiew świeżości.

EBB: Właśnie ruszył Twój blog na temat prawa w grach video. Dzielenie się wiedzą to dla Ciebie ważny element w życiu zawodowym?

blog o grach wideo | ewa krzemień | prawo w grach video

Czytaj także