Ból zdrady, gniew, rozgoryczenie, towarzyszące prawdzie, którą w jakiś sposób odkryłyśmy, to uczucia raniące serce i pozostające w umyśle już na zawsze. Mój dzisiejszy felieton, nie będzie poświęcony jednak samej zdradzie, jej konsekwencjom, czy też przykrym odczuciom, lecz samym „kochankom”. Nienawidzimy ich bardziej niż naszych partnerów, którzy przecież do zdrady nie zostali zmuszeni.

Czemu łatwiej jest winić kochankę, niż swojego partnera?

Po pierwsze, nie kochamy kochanej, kochamy naszych mężczyzn, a trudno nie mieć do „swojej własności” nadrzędnych uczuć lub też odczuć. To właśnie ta „własność” często jest kluczowym problemem. Partner był nasz, a ktoś nam go zabrał, mimo że sam poszedł. Z kochankami różnie bywa. Bezsensowne jest obwinianie „kochanki”, która nie ma świadomości, że istnieje ta druga lub ta pierwsza. Czasem jest to mocno zawiłe, czasem też nie jest to tylko jedna, pierwsza, czy też druga, ale i inne kobiety. Czemu to takie skomplikowane? Ponieważ mamy do czynienia z zaburzonym człowiekiem, który stworzył sobie taki świat. Świat kłamstwa, zdrady i manipulacji, często obu lub reszty kobiet, którymi taki mężczyzna steruje jak mu się podoba. Kobieta to często bardzo naiwne stworzenie. Niejednokrotnie słyszałam różne historie, czytałam je na grupach wsparcia, jak i sama ich doświadczyłam.

Kłamstwa, które potrafi wymyśleć mężczyzna na własne potrzeby swojej kobiecie, narzeczonej czy też żonie, a kochance potrafią być zdumiewające. Po usłyszeniu niektórych, wydawałoby się to niemożliwe, że tak niestworzone historie w jakiś sposób przechodzą i pokrętnie uznawane są przez kobiety za prawdę. Niemniej jednak, czy tak musimy żałować innej kobiety? Myślę, że należy skupić się na sobie, na uważności, z jakim człowiekiem, partnerem, mężczyzną ma się do czynienia. Nie ma co żałować, kobiety, która w związek weszła świadomie i perfidnie. Czy to się rzadko zdarza, czy wszystkie „nagle się dowiadują”? Ależ nie. „Zaliczyłam” w swoim życiu uczuciowym różnych sytuacji. Sama niestety okazywało się, że jestem kochanką. Poznałam kilku mężczyzn, którzy skutecznie ukrywali przede mną swoje żony. Moja reakcja była zawsze natychmiastowa – z krzykiem odchodziłam, ale to ja, a inne?

Co kieruje kochankami?

W moje życie wkroczyła też „kochanka”, jak to nazywam w mojej książce, „świadoma” z pełną premedytacją, widząc i wiedząc doskonale, że człowiek starający się o jej względy jest zajęty i ogłoszone jest to bez wątpienia na wszystkich możliwych portalach społecznościowych. Co kieruje tymi kobietami? Co kieruje „kochankami świadomymi”. Być może ma zaburzenia emocjonalne, a być może kieruje nią chęć bycia kochaną za wszelką cenę. Często okazuje się, że nie jesteśmy lepsze, zostając z tymi draniami, dając kolejną szansę i wierząc w brednie, które opowiadają. Opowiadają jednej i drugiej to samo – i jedna i druga w to wierzy. Czemu? Ego. Nasze ego w tak skrajnym przypadku, zaczyna być połechtane. Zawsze kontekst jest jeden. „Jesteś lepsza od niej”, „nareszcie poznałem kogoś wyjątkowego – Ciebie”, „to zła kobieta, nie układa się nam od dawna”, „nie chce z nią być”, „czekałem na poznanie zbawienia, które wyrwie mnie z rąk tego potwora”. Brzmi śmiesznie, ale taki jest właśnie przekaz. Kobieta taka czuje się lepsza, ego połechtane i tu wielkie uzupełnienie braków takiej kobiety. Czy to ją tłumaczy? A kogo to obchodzi. To tylko dla nas, dla was wytłumaczenie, z czego wynikają takie działania. Istotne jest poznanie problemu, nazwanie go i wówczas jest łatwiej sobie z tym problemem i własnymi emocjami, poradzić.

Czym kieruje się kochanka świadoma? Chęcią zdobycia, udowodnienia sobie, że „jestem lepsza od niej”, moje działanie ma taką moc, że mężczyźni zostawiają dla mnie inne. Kręci ją zakazany owoc, nad którym trzeba trochę popracować, aby go zdobyć. Mniej lub bardziej, ale często okazuje się, że wbrew temu co mężczyźni, opowiadają im na temat swoich kobiet, nie jest tak łatwo im je zostawić na poczet kochanki. Czemu? Ponieważ, jednak jest przyzwyczajenie, jakieś korzyści, wygoda, niepewność czy też pogubienie. Mężczyźni nie lubią zamykać sobie furtek. Dobrze mieć odwrót, możliwość pojawienia się na swoim poprzednim miejscu w momencie, gdy życie z kochanką wcale nie okaże się takie fantastyczne.

Każdy nowy związek to ekscytacja, nowość, emocje, podniecenie seksualne, wszystko, co znika w stałych relacjach, ale przecież każda kochanka przechodząca w tryb „stałej kobiety” w końcu się znudzi. Nie ma tu pocieszenia, że może „wróci do mnie” nie tędy droga! Nigdy nie powinno dawać się drugiej szansy, ból zdrady i jej świadomość pozostaje na zawsze i nigdy, żadne głosy jej nie stłumią. Przyjmijmy, że partnerka ma honor, świadomość własnego ja i nie daje się manipulacji ze strony mężczyzny to zakładamy, że taki związek z jej strony jest zakończony. Często mimo wielkiego cierpienia, często mimo trwającej z jej strony uczucia do partnera. Słabym, ale jednak pocieszającym, jest fakt, że taki człowiek zawsze zdradzi. „Koło puszczone w ruch raz puszcza się cały czas”. Przyjdzie więc ten moment i ten czas na „kochankę” potem stałą partnerkę – osobę, na którą potencjalnie wymienił was, wasz partner, że też w końcu stanie się… „kochanką”. Wówczas będzie pomstować do niebios, jakie nieszczęście ją spotkało, jakim draniem jest i jak on mógł?! Czy skojarzy to z faktem, że kiedyś zadała komuś ten sam ból i cierpienie? Ciężko powiedzieć. Znam historie, po których owe kobiety, nie rozumiały kręgu, które zatoczyło nad nimi życie.

Kolejnym aspektem do wymienienia jest rywalizacja. w pewnym momencie potrafi się zgubnie dla obu załączyć i walczą o nic nie wartego mężczyznę. Czasem walczą z samej zasady, mimo tego, że ów pan wcale, aż nadto nie stara się przekonać jednej i drugiej, a czasem ów pan jest nader kreatywny w swoich opowieściach. Znam również przypadki, w których kreatywność znika na poczet określonego szlagieru, którym się kieruje i jednej i drugiej, mówi dosłownie to samo, aby nie daj Boże się nie pomylić. Czy pomaga wówczas konfrontacja? Obie panie kontra pan? Z doświadczenia wychodzi na to, że nie. Wygrywa potencjalnie tylko jedna i mowa tu o wygranej w formie uwolnienia się od kłamcy i zdrajcy. W realiach, jedna najczęściej się łamie i zawierza, że to był ostatni raz, że ta druga nic dla niego nie znaczy. Znacie te sformułowania?

Zapewne część z Was zna je doskonale. Sama przegrana, czy to dla kochanki, czy to partnerki w ramach zawodów „kto zdobędzie zdrajcę roku”, też nie jest bez znaczenia. Nie dość, że jest druga, to jeszcze się z nią przegrywa? Nie dość, że podjęła romans z „zajętym” w celu „ułożenia sobie z nim życia”, bo przecież im nie wyszło, to jeszcze przegrywa się z tą „złą kobietą”. To wszystko się gmatwa, do głosu dochodzą różne uporczywe myśli, chęć wygrania jednej nad drugą, udowodnienie sobie siły. Walka o coś, co stanowi dla nas wartość, aby zdobyć cel, nagrodę – jego – czyli wielkie Nic.

Czy kochankę można zdefiniować jako „pojedynczy twór”? Sądzę, że nie. Kochanka to odpowiedź na tego, co zdradził. To kombinacja jego i jej, i o tym należy zawsze pamiętać, a najważniejszą osobą, na której należy się skupić to tak naprawdę my same. Łatwo powiedzieć, ogromnie trudno wykonać. Mimo wszystko, kochanka to ktoś, kto jest ukryty i oszukany, nieprawidłowy i krzywdzący. W związku z tym, trzeba wydostać się z takich klimatów, najszybciej, jak się da.

Kochanka i niewierny, tworzą zespół, wart siebie. I w pewnym momencie trzeba sobie powiedzieć, że: jestem ponadto, ponad nią i nim, mam honor, swoją wartość, której im zbrakło. Idę przez swoje życie dalej i uczciwie w stosunku co do swojej osoby.

Autorka: Anna Szewczak – właścicielka Centrum Stylizacji Porto w Pruszkowie oraz placówki szkoleniowej z zakresu stylizacji włosów i paznokci. Mistrzyni Polski i Europy w stylizacji, mistrz fryzjerstwa z uprawnieniami pedagogicznymi, szkoleniowiec. Więcej >>>TUTAJ<<<

Inne felietony autorki:

anna szewczak | felieton

Czytaj także