Emilia Bartosiewicz: Zarządzasz rodzinną firmą, która jest na polskim rynku od ponad 20 lat, czy praca z rodziną to wyzwanie czy raczej satysfakcja i radość?

Dorota Waga: Praca w rodzinnej firmie to przede wszystkim duży przywilej! Rada Nadzorcza z założenia patrzy na Ciebie przychylnym okiem (uśmiech).

Kiedy kilka lat temu powierzono mi zarządzanie Firmą, byłam lekko przerażona. Skala przedsięwzięcia: Hotel Sielanka nad Pilicą ****, Ośrodek Jeździecki, Piłkarskie Centrum Szkoleniowe, 75 pracowników oraz 100 hektarowa posiadłość, była konkretnym skokiem w mojej dotychczasowej karierze. Rodzice pomimo, iż aktywnie już nie uczestniczą w zarzadzaniu firmą, pełnią coś w rodzaju Rady Starszyzny. Ich pamięć historyczna, osobiste zaangażowanie i związek z tym miejscem, dają mi poczucie bezpieczeństwa. Czasem nasze rodzinne rozmowy, przeradzają się w burzliwe narady, ale na końcu pozostawiają mi wolną rękę i możliwość podejmowania samodzielnych decyzji.

EB: Często podkreślasz, że historia, rodzinne korzenie są dla Ciebie ogromnym motywatorem do pracy, dają energię do działania. Dlaczego?

DW: Po kilkuletniej pracy we Włoszech świadomie wróciłam do korzeni i tradycji polskiego hotelarstwa. Wraz z wiekiem i dojrzałością przyszła pewność, że bez ograniczeń może budować biznes w oparciu o rodzinną firmę.

Mam świadomość powierzonego zaufania oraz odpowiedzialności za rozwój firmy, która jest efektem życia Rodziców. Z drugiej strony chciałabym dodać do historii naszej firmy coś od siebie. Kiedy ponad 20 lat temu mój tata zakochał się w tym miejscu, położonym nad rzeką Pilicą, na skraju Puszczy Stremeckiej, nic nie zapowiadało tak dynamicznego rozwoju wydarzeń! Śmiało można powiedzieć, że ten biznes powstał z pasji, a nie z chłodnych kalkulacji czy biznes planów. To trochę na przekór aktualnym trendom. Myślę, że stać w miejscu znaczy cofać się! Dlatego śledzę rynek, dużo podróżuję, czerpiąc inspiracje, biorę udział w konferencjach i szkoleniach, słucham opinii naszych gości, a następnie wdrażam, dostosowując do naszych warunków.

EB: Biznes hotelarski znasz od podszewki, i to dosłownie, przeszłaś wszystkie szczeble pracownicze. Co Ci to dało, czego nauczyło?

DW: Mam ogromny szacunek do każdego pracownika naszej Firmy. Niezależnie od roli i stanowiska, na jakim pracuje. Nasi goście oceniają nas na wszystkich etapach świadczonych usług. Z mojego punktu widzenia tak samo ważna jest rozmowa telefoniczna recepcji, punktualność jazd konnych, jakość murawy na boisku, czy temperatura wody w basenie.

Mam to szczęście, że poznawałam tajniki hotelarstwa we Włoszech, od przysłowiowego parzenia kawy, czy przygotowywania apartamentu na przyjazd Gości. Wiem, jak ciężka jest to praca i nierzadko niedoceniana. Trudno jest być dobrym managerem hotelu, jeśli nie wiadomo, jak długo sprząta się jeden pokój, czy jak powinien wyglądać rytuał przywitania gościa w SPA. Osobiste doświadczenie pracy na każdym szczeblu daje managerowi możliwość zrozumienia pracownika: „ wiem o czym mówisz”, „ znam ten problem”, ale chyba ważniejsze w pracy zespołowej to „ doceniam Twoje zaangażowanie”.

EB: Kilka lat prowadziłaś z sukcesem biznes we Włoszech. Jakie są największe różnice w prowadzeniu biznesu we Włoszech a w Polsce?

DW: Każdy kraj ma swoją specyfikę, wynikającą z kultury, uwarunkowań historycznych, czy choćby klimatu. Pracując jako manager i potem jako właścicielka SPA w Toskanii zauważyłam kilka różnic.

Każde spotkanie biznesowe zaczyna się od espresso i pogaduszek. Włosi mają genetycznie zakodowany luz i dystans do problemów. Widzę to bardzo wyraźnie, kiedy organizuję wyjazdy dla klientów korporacyjnych w ramach Sielanka Travel. Wszystkie nasze wyjazdy szyte są na miarę. Oryginalne atrakcje dla klientów z segmentu premium (np. zbieranie trufli, rejs jachtem, kolacja w winnicy) są szczegółowo opracowane. Nasi włoscy partnerzy nigdy nie ulegają stresowi. Jakimś cudownym sposobem zawsze końcowy efekt jest wspaniały (uśmiech). Myślę, że nam Polakom, przydałoby się więcej uśmiechu w kontaktach biznesowych. Przecież poważna mina nie jest gwarantem profesjonalizmu (uśmiech). Włosi mają również inne podejście do kwestii czasu. W Polsce wszystko robi się na już, a najlepiej na wczoraj…W związku z tym nasz poziom stresu jest odpowiednio wyższy niz ten ze Słenecznej Toskanii.

EB: Mówisz o sobie „pasjonata uroków życia” – co to znaczy wg Ciebie?

DW: To znaczy, że odpowiadam na te pytania siedząc nad brzegiem morza, a tłem muzycznym do tej scenerii są cykady i szum fal. Mam przy sobie bliskie mi osoby (uśmiech).

EB: W swoim biznesowym portfolio masz kilka marek, kilka biznesów, ale wszystkie łączy Twoje imię i nazwisko, Twoja marka. Jakie korzyści daje stawianie na siebie i budowanie marki osobistej?

Czytaj także