EBB: Co pomaga w okazywaniu wzajemnej miłości?
LKT: Na pewno pomaga sprawdzenie, po czym twój partner poznaje, że go kochasz. Ludzie doświadczają miłości na różny sposób. Na przykład niektórzy lubią słuchać miłych słów na swój temat – gdy ktoś ich komplementuje, czują się kochani. Dla innych dowodem miłości jest wspólnie spędzany czas albo drobny prezent. A jeszcze inni czują, że są kochani, gdy ich partner często ich przytula. Zwykle przyjmujemy za pewnik, że dla naszego partnera ważne jest to samo, co dla nas. A to duży błąd. Jeśli ty czujesz się kochana, ponieważ twój partner codziennie rano całuje cię w policzek, to wcale nie znaczy, że dla twojego partnera jest to równie ważne. Może on najbardziej kochany czuje się wtedy, gdy go np. docenisz. Warto to sprawdzić. Codzienne okazywanie miłości to tak naprawdę drobiazgi, dlatego zwykle nie doceniamy ich wagi. A to właśnie one powodują, że czujemy się w związku szczęśliwi. Pod warunkiem, że nasz partner wie, co sprawia, że czujemy się kochani. Nie warto czekać aż się domyśli. To oczywiste, że ani ty, ani twój partner nie potraficie czytać w myślach. Przecież można po prostu powiedzieć, w jaki sposób chcesz, aby okazywał ci miłość. I zapytać, jak on by tego chciał. A potem – robić to.
EBB: Dlaczego tak trudno jest mówić o własnych uczuciach, o tym co tak naprawdę czujemy?
LKT: „Złość piękności szkodzi”. „Taki duży chłopak, a płacze”. „Nie smuć się”. „Nie płacz”. Znasz to? Jestem pewna, że słyszałaś to w swoim życiu niejednokrotnie. Często od osób, które bardzo Cię kochały i chciały dla Ciebie jak najlepiej. A przecież wszystkie te komunikaty zachęcają nas do tłumienia emocji. I moje ulubione: „bądź grzeczny/a”. W tej „grzeczności” zawiera się oczekiwanie, że opanujemy każdą emocję, łącznie z radością. Skoro większość dorosłych osób, które są dla nas autorytetem, od dzieciństwa oczekuje od nas stłumienia emocji, to chyba niż w tym dziwnego, że mamy w dorosłości kłopot z ich okazywaniem. I tych przyjemnych, i tych trudnych. A każda jest do czegoś potrzebna – np. jeśli czujesz złość, to nie wolno jej ignorować. Należy ją zauważyć i zastanowić się skąd się wzięła. Czy na pewno złościsz się na partnera o to, że zostawił buty na środku korytarza, czy może szef cię zdenerwował, a w domu dałaś upust tej emocji. Ani to nie poprawiło twojej relacji z szefem, ani z partnerem.
Emocje są krótkotrwałe. Uczucia są trwalsze niż emocje i bardziej złożone. Takie uczucia jak np. miłość, czy nienawiść podyktowane są wartościami, które wyznajemy i przekonaniami.
Trudno jest nam o nich mówić, bo po pierwsze rzadko mamy świadomość, co właściwie czujemy. Zwłaszcza w dzisiejszym, pędzącym świecie, coraz trudniej jest zorientować się, jaki jest stan naszych emocji i uczuć. A mamy wielką potrzebę z tym związaną – dlatego tak dużym zainteresowanie cieszy się ostatnio tzw. mindfulness i wszelkie formy ćwiczenia uważności.
A nawet jeśli zdajemy sobie sprawę, co właśnie czujemy, kolejną barierą do pokonania jest brak umiejętności wyrażania emocji i uczuć w takich sposób, aby drugiej osobie został przekazany taki komunikat, jaki naprawdę chcieliśmy przekazać. To rodzi wiele nieporozumień.
EBB: Co z miłością w realu, kiedy coraz więcej czasu spędzamy w online?
LKT: Faktycznie coraz więcej obszarów przenosi się do internetu. Robimy tam zakupy, płacimy rachunki, pracujemy, uczymy się, oglądamy filmy, gramy. Przecież wcześniej też to robiliśmy i również poświęcaliśmy na to czas. Jest w porządku, dopóki dzięki internetowi oszczędzamy czas, bo np. nie musimy iść na pocztę, żeby zapłacić za gaz lub zamiast chodzić trzy godziny po galerii, zamawiamy ubrania do domu. Ten zaoszczędzony czas możemy wręcz przeznaczyć na budowanie relacji z partnerem.
Gorzej, jeśli wpadliśmy w jakieś internetowe uzależnienie. Wtedy warto – jak przy każdym uzależnieniu – zastanowić się, czy chcę, aby tak wyglądało moje życie. Jak sprawdzić, czy takie uzależnienie dotyczy ciebie? Policz czas, który przeznaczasz w ciągu dnia na: prywatne media społecznościowe, seriale, sprawdzanie i odpowiadanie na wiadomości z pracy poza godzinami pracy, gry itp. Zapytaj siebie, czy to był dla ciebie wartościowo spędzony czas. A potem – czy spędzając w ten sposób czas, nie zaniedbujesz którejś ważnej sfery swojego życia. Jeśli odpowiedzi na te pytania cię zadowalają – wszystko w porządku. Jeśli nie – do ciebie należy decyzja, co z tym zrobisz.
Znam mnóstwo par, których związek rozpadł się, ponieważ przestali ze sobą rozmawiać w realu, natomiast mieli bardzo dużo do powiedzenia obcym osobom online. Mimo, że zupełnie nie zależało im na tych osobach, z którymi komunikowali się w intrenecie, a bardzo zależało na partnerze w realu. Warto pamiętać, że to my decydujemy o tym, na co poświęcamy czas… a potem ponosimy konsekwencje naszych wyborów.
EBB: Jak zatrzymać uwagę partnera na dłużej?
LKT: Jeśli musimy zatrzymywać uwagę partnera, to pewnie ona już zaczyna być skierowana gdzie indziej. Warto rozbudzać wzajemną ciekawość sobą jak najprędzej.
Przede wszystkim przyjmijmy, że jesteśmy różni i nie ma w tym niczyjej złej woli. Różnie nas wychowano, różne wzorce nas kształtowały, więc w zasadzie nie ma w tym nic dziwnego. A jednak, gdy już jesteśmy z kimś w związku, to z uporem maniaka domagamy się, aby ta druga osoba czuła, myślała i reagowała dokładnie tak, jak my. I jesteśmy niezwykle zdziwieni, gdy tak się nie dzieje. Jeśli np. uważam, że obie osoby w związku powinny pracować zawodowo, to chyba oczywiste, że jest to jedynie słuszny pogląd. I gdy wchodzę w związek z kimś, kto nie chce pracować zawodowo, to z góry zakładam, że ten ktoś jest jakiś dziwny, bo ma inaczej niż ja. A może leń? A może chce mnie wykorzystać?
Tymczasem, kluczem do zrozumienia, zbudowania i zatrzymania uwagi jest dostrzeżenie, że mamy do czynienia z wyjątkową, unikalną osobą, która przecież może mieć bardzo ciekawe przemyślenia, poglądy. Być może różne od naszych – i to może nas albo przez całe życie denerwować, albo być wartością, bo jesteśmy bogatsi o inną perspektywę. Wybór należy do nas. Może np. osoba, która nie chce pracować zawodowo, zaoferuje w zamian inny wkład we wspólne życie i okaże się, że takie rozwiązanie świetnie nam się sprawdza. Może. Nie dowiesz się tego, jeśli nie wzbudzisz w sobie ciekawości w stosunku do osoby, z którą jesteś.
I to oczywiście działa tylko wtedy, gdy obowiązuje dwie strony. Gdy oboje wychodzicie z założenia – różnimy się i to nie jest złe, tylko CIEKAWE. I może nas doprowadzić do wyjątkowej, tylko naszej płaszczyzny porozumienia. Jeśli zadbamy o rozbudzenie wzajemnej ciekawości sobą, to nie trzeba będzie później walczyć o swoją uwagę.
EBB: Czego potrzebują najbardziej kobiety a czego mężczyźni – z Twoich doświadczeń?
LKT: Czego potrzebują w związku? To zależy. Od tego, na jakim etapie jest związek, w jakim wieku jest para, z jakimi doświadczeniami wyszli z domu rodzinnego, jakie wartości wyznają, czy mają dzieci, czy nie. Staram się unikać rozróżniania potrzeb na typowo męskie i kobiece. Owszem, jesteśmy w pewien sposób uwarunkowani kulturowo, jednak na naszych oczach odbywa się niesamowita transformacja. Dzisiejsze kobiety i mężczyźni koło trzydziestki mają często zupełnie odmienne potrzeby niż ich rodzice. Kobiety potrzebują czuć się w związku bezpiecznie, wiedzieć, że są szanowane, kochane, doceniane, chwalone, że mają partnera, na którego mogą liczyć i który je wspiera.
I mężczyźni też.
EBB: Jak komunikować nasze prawdziwe potrzeby?
LKT: Zanim zaczniemy komunikować, zróbmy jeden krok wstecz i dowiedzmy się, jaką właściwie mamy potrzebę. Czy na pewno jest prawdziwa, czy też kryje się pod nią jakaś inna, do której z jakiegoś powodu trudno się nam przyznać. Dopiero z taką wiedzą możemy się zabrać za informowanie partnera.
Wprost, spokojnie, bez pretensji, bez wypominania i uogólniania. Warto wytłumaczyć, dlaczego to dla nas ważne i jak się czujemy, gdy ta potrzeba nie jest realizowana. Mówmy jak najprościej – nie chodzi o to, żeby wygłosić trzygodzinny referat na temat naszych potrzeb. Im konkretniej i krócej tym lepiej. Na koniec powiedzmy jasno, co byśmy chcieli, aby partner robił albo nie robił, żeby nasza potrzeba została zrealizowana.
I najważniejsze – komunikowanie potrzeb to nie koncert życzeń. Nie chodzi o to, żeby zasypać partnera swoimi oczekiwaniami w stosunku do niego. I teraz, drogi partnerze, zrealizuj mi te potrzeby – ja już swoje zrobiłam, bo zakomunikowałam. To nie działa w ten sposób. Komunikowanie potrzeb powinno być początkiem do rozmowy. Załóż, że twój partner też ma jakieś potrzeby. Być może stoją w zupełnej sprzeczności z twoimi. Dzięki temu, że dowiecie się o swoich wzajemnych potrzebach, dacie sobie szansę na sprawdzenie, w których punktach możecie się spotkać.
Lidia Korbus – Then – certyfikowana trenerka i coach relacji. Pomaga parom, którym coraz trudniej jest się porozumieć i coraz częściej pojawiają się między nimi spięcia. Na bazie autorskich programów, prowadzi sesje online z Klientami i Klientkami z Polski i zagranicy. Pracuje metodą poznawczo-behawioralną, coachingową – czyli wspiera w zrozumieniu sposobu funkcjonowania i zmianie zachowań, które szkodzą i nie pozwalają osiągnąć satysfakcjonujących relacji. Więcej o Lidii >>>TUTAJ<<<
Emilia Bartosiewicz – Brożyna – redaktor naczelna LadyBusiness.pl, założycielka Lady Business Club, prezes Lady Business Women Foundation autorka podcastu Imagine Yourself ekspert osobistego PR w internecie, pomysłodawczyni plebiscytu dla kobiet biznesu Lady Business Awards. Od 2011 roku łączy przedsiębiorcze liderki i motywuje je do świadomego budowania swojej rozpoznawalności. Mówi głosem kilkuset przedsiębiorczych, z którymi pracuje każdego dnia.
fot. Unsplash